Dwie powieści z fantazją, które rozśmieszyły moją córkę. Tak powinnam zacząć. I od tego, co jeszcze mają wspólnego. Dobrych pomysłów nigdy dosyć, więc z przyjemnością pokażę Wam dziś dwie książki dla szkolniaków, przy których nie tylko można się pośmiać, ale także złapać wenę twórczą w temacie odjechanych pomysłów. Z tymi inspiracjami to trzymajcie rękę na pulsie, żeby się nagle nie okazało, że Wasze dziecię chce Was sprzedać przez internet albo właśnie rozpoczyna tajemniczą budowę 39-piętrowego domku na drzewie 🙂
39-piętrowy domek na drzewie
Autorzy Andy Griffiths i Terry Denton są mieszkańcami pewnego 39-piętrowego domku na drzewie i zajmują się wymyślaniem zabawnych książek. Tak o sobie piszą w żartobliwym wstępie. I właściwie od pierwszej strony, na której się z nimi zapoznajemy, nastrój żartów w duchu niczym nie skrępowanej fantazji utrzymuje się aż do końca. Jak się więc zapewne domyślacie, Andy i Terry to bohaterowie tej książki – trzeciej już z kolei części z tej serii. Ich apetyt na rozbudowę domku jest jednak nieposkromiony! Wkrótce ukaże się czwarta część… Uwaga! 52-piętrowy domek na drzewie 🙂 Nasza Księgarnia ma oko na rozbudowę tej wciąż powiększającej się konstrukcji (i serii!).
Gdybym miała opisać mini-świat naszych bohaterów zawieszony gdzieś nad ziemią, będący w fazie ciągłej reorganizacji, poddający się licznym przetworzeniom i przeobrażeniom, rozbudowujący się wzdłuż, wszerz i w górę, miałabym kłopot, aby określić go w kliku słowach. Mieszkańcy domku podkreślają, że nie jest to pierwszy lepszy domek na drzewie. Zerkam na mapę, aby posiłkować się rysunkowym szczegółowym planem. Cóż tam znajdziemy? Czekowodospad, w którym kąpiel wcale nie jest wzbroniona. Czynny (niewybuchający) wulkan idealny do pieczenia pianek. Minizoo z dinozaurkami, Niewiarygodne Muzeum, karuzelę z niewesołego miasteczka, ring do walki ze słoniem bokserem zwanym Wtrąbęmuzatorem, najstraszniejszą kolejkę górską świata. To jeszcze nie wszystkie atrakcyjne miejscówki, które czekają na czytelników. Najwyższe piętro oczywiście się rozbudowuje!
Z pewnością istnieje wiele sposobów na przedstawienie świata dziecięcej fantazji. W tej książce figura niesamowitego domku na drzewie dostarczającego dwóm chłopcom coraz to nowych przygód trafnie i żartobliwie określa potencjał dziecięcych pomysłów i inicjatyw. Akcja jest wartka i dynamiczna, tempo aktywności szalone. I jakby topografia ziemska nie wystarczała jeszcze, aby udźwignąć i pomieścić te wszystkie wykluwające się z prędkością światła pomysły, miejsce akcji poszerza się o wszechświat. Odlot w kosmos i odrobina science fiction to jest to! Rakieta, planety, mgławice, szalony profesor… czy to sen czy rzeczywistość? Nie jestem pewna, ale coś mi mówi, że przeżyłam już kiedyś coś podobnego. Szaleństwo wyobraźni dopadło moją klasę w podstawówce, to zresztą normalne w tym wieku, nie? Nauczyciele się bali czy istnieją granice tego co możemy jeszcze wymyślić 🙂
Jeśli więc macie ochotę „w niekontrolowany sposób przelecieć przez cały wszechświat i rozbić się na Ziemi”, lećcie! Andy i Terry tylko na to czekają.
Sprzedam mamę
Ta książka wpada w oko. Na początek dzięki soczystej okładce przyciągającej wzrok kontrastem kolorów oraz cukierkowym ilustracjom Dennisa Wojdy. Przypominają rysunki zrobione grubą kreską markera, niedbale wypełnione intensywnym pomarańczem. Niektóre kojarzą mi się z szablonami – formą ekspresji typową dla kultury młodzieżowej. Nieprzegadane, proste, trafione w sedno, swobodne, zupełnie w klimacie odjechanej powieści dla szkolnych dzieciaków. Graficznie spójny z ilustracjami jest wyrazisty podział na rozdziały oraz dodatkowe zabiegi wizualne jak wielkie inicjały w pierwszym akapicie tekstu czy kolorowe tło podświetlające treść ogłoszenia. Wydawnictwo Tatarak jak zwykle stawia na porządną i wartościową oprawę graficzną.
Care Santos ma szansę zaciekawić młodego czytelnika swoim kontrowersyjnym tytułem. Córka, gdy złapała książkę do ręki, była dość zmieszana, ale też zaintrygowana. Mama, zobacz, jakieś dziecko chce sprzedać mamę! Też coś! Dziwne… A za chwilę siedziała zawinięta w koc, całkowicie pochłonięta powieścią. Podobała mi się nasza rozmowa na koniec, już po przeczytaniu książki, z której wynikło, że utożsamia się w pewnym stopniu z 10-letnim Oskarem i trochę go rozumie. Dlaczego? Z racji podobnej sytuacji domowej. Stwierdziła, że doświadczyła tego samego, czyli też urodziło się jej rodzeństwo, mama skupiła swoją uwagę na młodszej siostrze, a ona jest tą starszą, która musi sobie jakoś poradzić, choć też jest jej ciężko. Szczerze do bólu. Na szczęście, powiedziała, że ona by nie próbowała mnie sprzedać czy wymienić. Uff!
Oskar czuje się zdezorientowany, ma dość tego wszystkiego, tęskni za dawnym życiem sprzed epoki młodszego rodzeństwa i rozpaczliwie szuka sensownego rozwiązania swoich problemów. Z opresji pomaga mu wyjść przyjaciółka Nora, obeznana w internecie, branży reklamowej, strategiach marketingowych i mediach społecznościowych, ekspertka od ogłoszeń w sieci. Doradza Oskarowi, motywuje i pilnuje, aby zastosował adekwatne środki, jeśli pragnie dojść do celu. Chłopak wystawia więc mamę na sprzedaż w internecie. Co z tego wyniknie?
Ta historia wysnuta jest z dziecięcego poczucia niesprawiedliwości. Z sytuacji tak nowej i tak innej, że ziemia usuwa się spod nóg. Z doświadczenia, że oto rozpoczyna się nowy etap w życiu i nic nigdy nie będzie już jak dawniej. Ze smutku, że mama kocha już mniej, a właściwie przestaje kochać, bo zapatrzyła się cała w młodsze dziecko. Z buntu przeciw byciu tym starszym, mądrzejszym, odpowiedzialnym i samodzielnym. Bardzo prawdziwa, autentyczna obserwacja, która rodzi niesamowitą, niemal komediową serię działań, choć niepozbawioną też nuty dramatyzmu.
Jednym z bardziej dających do myślenia rozdziałów (z mojej perspektywy mamy) jest lista beznadziejnych zdań, które mówi mama Oskara. „Ile razy mam ci to powtarzać?” „Odrób pracę domową” „Zrób w pokoju porządek” „Jeśli nie będziesz jadł warzyw, nie urośniesz” „Nie, bo nie” „I kropka”. Te kilka przykładów mówi więcej o schematycznej komunikacji między rodzicem a dzieckiem niż wykłady coachów. Uderzyło mnie to, że za tym na pierwszy rzut oka naiwnym pomyśle wymiany/sprzedaży mamy, na którym opiera się opowieść, kryje się świat niespełnionych potrzeb i zagonionych ludzi. Trochę to smutne. Nie jest jednak tak źle. Mama Oskara ma jeszcze inne ulubione zdanie i na wzór Scarlett O’Hary wypowiada magiczne „Jutro będzie nowy dzień”. Na koniec historii wydarza się coś niesamowicie dobrego. Nie powiem jednak co – sami sprawdźcie!
39-piętrowy domek na drzewie
tekst: Andy Griffiths
ilustracje: Terry Denton
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
oprawa: broszurowa
wiek: 6+
cena okładkowa: 29,90 zł
Sprzedam mamę
tekst: Care Santos
ilustracje: Dennis Wojda
Wydawnictwo Tatarak
oprawa: twarda
wiek: 7+
cena okładkowa: 34 zł
Widzę, że ta pierwszą moja młoda mogłabym spokojnie sama sobie czytać 🙂
Jasne!