Jak znosicie krzyk dziecka? Swojego, rzecz jasna, bo cudzego – jak twierdzą niektórzy – znieść nie podobna. I nie mówię tu o zwykłym płaczu, pisku czy wisku, ale o wielkim krzyku. W wybuchu złości, w poczuciu niesprawiedliwości, gdy wali się świat z powodu odmowy czy niezrozumienia. Gdy pozostaje już tylko tupać z całej siły albo położyć się na ziemię albo wyprężyć jak struna i zawyć… Dziecko zalewają trudne emocje, a rodzica krew zalewa.
W obliczu nagłego starcia sił matki i córki doświadczyłam ostatnio pewnej ambiwalencji. Z piersi Milo wydobył się krzyk i poczułam w moim ciele rozprzestrzeniającą się wibrację. Dudniło mi w bębenkach, mrowiło w dłoniach i stopach, włosy stawały dęba…
Nosimy w sobie pamięć różnych krzyków. Jednym z tych, które wybrzmiały we mnie na długo, był usłyszany kiedyś krzyk matki Fanny i Aleksandra w filmie Bergmana (1982), krzyk rozpaczy i niezgody na odejście ukochanego człowieka. Krzyk życia w obliczu śmierci…
Wracając jednak do mojego domu, krzyk córki był długi, intensywny, czysty. Przerażający. Odpychający. Nie słabł. Wwiercał się w mózg, wgryzał w ciało, atakował zmysły, kaleczył duszę. Nie wytrzymam! zdążyłam pomyśleć nie raz. Bynajmniej nie miałam ochoty wspierać dziecka, przytulać, trzymać za rękę, prowadzić na jasną polanę, ku światłu… Chciałam uciekać! Z drugiej strony… poczułam dziwną ekscytację. Wpuściłam ten krzyk do siebie, zaprosiłam, żeby się rozgościł. Już tak mnie nie pokiereszował. Zamknęłam oczy. Cieszyłam się, jakbym sama się uwalniała z odkładającej się warstwami złości! Doświadczenie wyrażania siebie w wydaniu tej małej istotki okazało się tak intensywnym przeżyciem, że samo postrzeganie przeze mnie krzyku mojego dziecka ewoluowało niepostrzeżenie. Wielki krzyk rozprzestrzeniał się po całym domu, wydostawał na balkon, pomiędzy pachnące liście starej lipy, i wznosił do nieba…
Wyobrażacie sobie ten krzyk? Pełny, wolny i głęboki jak oddech! Afirmujący życie i moc płynącą z głębi ciała i duszy. Poczułam wdzięczność mojej córce za to niezwykłe, uwalniające doświadczenie. Dlaczego dziś pewne impulsy bardziej na mnie działają, a kiedyś nawet nie zdawałam sobie sprawy z ich roli w moim życiu? Nagle wszystko wydało mi się proste: dość mam już szeptów, chcę krzyczeć 🙂