W ramach nowego projektu blogowego Dziecko na warsztat zainicjowanego na blogu Projekt Londyn 2014 rozpoczynamy cykl warsztatów edukacyjnych. We wrześniu przyglądamy się przyrodzie. W naszym przypadku inspiracją i motorem działań była książka Błękitna planeta. Historia naturalna oceanów (wyd. BBC i Muza są, 2001). Kiedyś ja ją bardzo polubiłam, a teraz sięgnęła po nią moja córka 🙂 Motywem przewodnim planowanych warsztatów stała się kolorowa rafa koralowa, a chwilę potem głębina i mroki oceanów. Pomysłów na zabawę było tak wiele, że z konieczności zrobiłyśmy kilka mini-warsztatów. Oto poszczególne części naszego warsztatu przyrodniczego Ryby mają głos!
Jak rybę zbudowano
Puzzle z tektury zapoznaje dziecko z zewnętrzną i wewnętrzną budową ryby. Na przykładzie jednej pokazujemy i nazywamy podstawy: głowa, tułów, ogon, płetwa (grzbietowa, brzuszna, piersiowa) oraz łuski, oko, otwór gębowy i nosowy (tu już miałam wątpliwości czy nie za poważnie jak dla czterolatka). Z młodszymi można bawić się w pokazywanie nawet na własnych ciałach gdzie ryba ma płetwy, etc. Same układanki są proste – każda składa się z 4 części. Druga z kolei odsłania wnętrze ryby. Pokazujemy kręgosłup i ości, serce, wątrobę, nerki, żołądek, jelita, skrzela, pęcherz pławny, a przy tym opowiadamy w prosty sposób o oddychaniu w wodzie, poruszaniu się przy pomocy płetw, porównujemy życie ryby w wodzie z życiem człowieka na lądzie.
Materiały: tektura, mazaki, kredki, długopis, nożyczki, nożyk do cięcia, tablica poglądowa z budową ryby (np. z internetu) do przerysowania na tekturze
Słownictwo i pojęcia: budowa zewnętrzna i wewnętrzna ryby, oddychanie, pływanie w wodzie
Wiek: 3-4 lata (z możliwością stopniowania złożoności informacji)
Wykonanie: inspiracja – oglądanie obrazków w książce lub w internecie, potem rozmowa wciągająca malucha w temat. Następnie dziecko pomaga w przygotowaniu układanki, np. koloruje ryby (ćwiczy sprawność rąk, koncentrację, koordynację wzrokowo-ruchową).
Przebieg
Rozmowa o budowie ryby przebiegła dość luźno. Milo chętnie przygotowywała układanki, ale wymiękła przy łuskach i od tego momentu kończyłam pracę sama. Uaktywniła się na powrót przy układaniu ryb w całość, choć moim zdaniem puzzle okazały się oczywiście zbyt łatwe jak dla niej. Wartością była jednak własnoręczna robota i zabawa. Z pewnością można kupić gotowe układanki. Ja mam jednak osobistą misję przekonywania dziecka, że warto i fajnie jest robić rzeczy samemu 🙂
Wędrówka ryby w przestworzach pokoju dziecinnego
Galeria ryb głębinowych
Ten mini-warsztat nie był planowany. Po prostu wyszłam na chwilę do kuchni, a po powrocie znalazłam się w galerii ryb głębinowych. Wątek głębiny i strefy mroku, zamieszkiwanej przez „straszne ryby” wytwarzające własne źródła światła, aby zwabić ofiarę w ciemnościach bardzo Milo poruszył i zafascynował. Nie przestraszyła się nawet najbardziej „hardcorowych” wizerunków, oglądając rozwarte, najeżone zębiskami paszcze diabłów morskich tuż przed zaśnięciem. Właściwie nie jest to typowy warsztat, a prezentacja rezultatów wyżej wspomnianej fascynacji – w postaci galerii prac. Co dziecko ujrzało, zapragnęło narysować!
Wspomnę tylko o tym, że w temacie oceanu i życia oceanicznego skupiłam się na tym, aby wytłumaczyć fakt, że różne stworzenia zamieszkują różne strefy. Jasnym i zrozumiałym porównaniem okazała się metafora domu z piętrami, na których urzędują różni mieszkańcy. Więc na przykładzie rysunku omówiłyśmy poszczególne piętra „wodnego domu”, schodząc coraz niżej i niżej… aż do głębin najgłębszych 🙂 Naturalnie wypłynął temat braku słońca w oceanicznej „piwnicy” i dłuższą chwilę przyglądałyśmy się różnym fizjonomiom rybim oraz sposobom przystosowania się do życia na właściwym im piętrze oceanu (np. kolory dostosowane do otoczenia, sposoby obrony przed innymi rybami).
Materiały: papier, mazaki, kredki, książka ze zdjęciami stworzeń morskich (tu ryb głębinowych)
Słownictwo i pojęcia: strefa mroku, przystosowanie się do otoczenia, barwy ochronne, światło ryb
Wiek: 3-6 lat
Przebieg
Zdołowane brakiem światła wkrótce powróciłyśmy na płytsze wody i odpłynęłyśmy w stronę rafy koralowej. Zachwyt nad kolorami i wymyślanie śmiesznych rymowanek z nazwami różnych ryb – lekkie ćwiczenie na utrwalanie nowego nazewnictwa. Po chwili do mieszkańców rafy dołączyły stwory mitologiczne – syreny. Niektóre Milo pocięła na kawałki, aby stworzyć puzzle do układania na wzór naszego pierwszego ćwiczenia. W tej części córka robiła co chciała… Głównie ćwiczyła małą motorykę i uprawiała gry językowe. Wiedza zdarzała się przy okazji 🙂
Sekwencje z rafy koralowej
Płynne przejście z poprzedniej części. Inspiracja – rafa koralowa. Zabawa – sekwencje (ćwiczenie układów elementów w określonej kolejności, przygotowujące do nauki sylab i czytania). My wiemy, że to świetna gimnastyka dla mózgu, ale dziecku wystarczy zachęta do zabawy w układanie wzorków! Karty ze stworzeniami żyjącymi w środowisku rafy (można zrobić samemu, razem z dzieckiem lub wydrukować gotowce z internetu) układamy według trzech zasad: naśladowania (dziecko odtwarza wzór), kontynuowania (rozbudowuje szereg poprzez powtarzanie odpowiednich elementów) i uzupełniania. Oprócz kart z obrazkami przyda się karta ze znakiem zapytania (tłumaczyłam córce, że to takie zapytanie-zagadka dla niej Co tu pasuje?). Więcej o rytmach, szeregach, sekwencjach, materiale tematycznym i atematycznym oraz tajnikach przygotowania malucha do czytania, poczytacie na stronie www.sylaba.info przedstawiającej metodę symultaniczno-sekwencyjną prof. J. Cieszyńskiej.
Materiały: karton, mazaki, ołówek, nożyczki
Słownictwo i pojęcia: życie mieszkańców rafy koralowej, kto gdzie mieszka, ćwiczenie kolorów lub nazw ryb (improwizacja)
Wiek: 3-5 lat
Wykonanie: Wyciąć ok. 15-20 kartoników o wymiarach 7×10 cm (każdy obrazek powtarza się co najmniej 3 razy) i 1-2 karty ze znakiem zapytania. Rysunki/ malunki własnej roboty lub wydrukowane i naklejone obrazki z internetu. Komplet posłuży na dłużej.
Przebieg
Zabawa odbywała się wieczorem, więc skupienia trochę już brakowało po całym dniu wrażeń. Udało nam się ułożyć kilka sekwencji, a potem Milo przejęła inicjatywę. Stworzyła własną wersję gry łączącej elementy memo, domina, sekwencji… po prostu free style. Pomieszanie z poplątaniem 🙂
Free style!
Uzupełnianie sekwencji
Kontynuowanie sekwencji
Delfin. Ryby z rafy koralowej o wymyślonych barwach i wzorach wg Milo.
Dominujący motyw syreny 🙂
Fartuch z rybich łusek
Wesoła i lekka praca plastyczna umożliwiająca przyswojenie bardzo wąskiego wycinka wiedzy biologicznej jakim jest układ dachówkowy łusek na rybim ciele. Ten ręcznie wykonany łuskowy ciuch sprawi, że dziecko – poprzez układanie i klejenie łusek – będzie bezpośrednio doświadczać i przyswajać o co chodzi z tymi łuskami. Przyjemne z pożytecznym. Kupa śmiechu. Na deser rewia rybiej mody 🙂
Materiały: kolorowy papier, klej do papieru, papier pakowy do wykroju fartuszka, tasiemki do zawiązywania, dziurkacz, nożyczki
Słownictwo i pojęcia: dachówkowy układ łusek u ryb
Wiek: 3-6 lat
Wykonanie: Odrysować kształt łuski i wyciąć z papieru (kilkanaście-kilkadziesiąt w zależności od wielkości pojedynczej łuski). To dobra okazja by poddać recyclingowi niechciane gazety czy inne papiery, np. kserówki czy stare wydruki. Na papierze pakowym odrysować kształt fartuszka – ja posłużyłam się tym z Ikei (biało-brązowy fartuszek do kuchni dla dzieci). Wytłumaczyć dziecku zasadę – łuski przyklejamy od dołu fartuszka, idąc do góry, w rzędach jedna obok drugiej tak, aby na siebie nie zachodziły z boku. Nie ma potrzeby smarować klejem całej łuski, wystarczy jedynie pasek szerokości palca (dorosłego) wzdłuż boku. Następnie robimy dziurkaczem dziurki po bokach fartuszka i na górze (na wysokości klatki piersiowej), aby przewlec tasiemki do zawiązania wokół szyi oraz w pasie. Ubieramy 🙂
Przebieg
Bardzo przyjemnie spędzony wspólnie czas. Milo aktywnie kleiła łuski (w zasadzie można włączyć dziecko już na etapie cięcia). Po skończonej robocie paradowała w nowym stroju, a mi przyszło do głowy, że może kiedyś – jak będzie mi się chciało – uszyję strój z materiału pokrytego małymi filcowymi łuskami w różnych kolorach… Ale to jak już naprawdę nic nie będę miała innego do roboty 🙂
Akwarium
Jakoś męczyła mnie świadomość, że tak na sucho działamy, że fajnie byłoby zobaczyć prawdziwe ryby. Stąd spontaniczna niedzielna decyzja wycieczki do zoo! Rzeczywiście, wspaniały akcent na koniec warsztatów. Milo była pod wrażeniem rybek, które kilka dni wcześniej „tylko” rysowała, a w akwarium objawiły się jej na żywo. Biegała od okienka do okienka, pełna emocji 🙂 A jak już nacieszyliśmy się rybami, to jeszcze czekały na nas słonie, żyrafy, tygrysy i… cały zwierzyniec. Chociaż wizyta w zoo mnie zawsze przygnębia i – nie ma co ukrywać – daje po kieszeni, przeżyłam to finansowe i emocjonalne poświęcenie dla uśmiechu Milo 🙂
I to by było na tyle.
Kolejny warsztat już 28 października. Będzie nauka i eksperyment. A tymczasem zapraszam do odkrywania pomysłów wszystkich uczestniczek projektu na ich blogach:
Jest moc!