Październikowe hasło w projekcie Dziecko na warsztat to plastik. Owszem, plastik nas zainspirował, ale stał się jedynie punktem wyjścia do dalszych nie-plastikowych działań. Kreatywność pociągnęła nas w inne rejony, związane ze snem, zdobieniem oraz szałem tkanin. Oto kolejny projekt Milo, który udało nam się rodzinnie zrealizować. W zeszłym miesiącu był to tekturowy domek, a tym razem baldachim nad zwyczajnym łóżkiem. Jak do tego doszło?
Pewnego dnia odkryłam projekt na ścianie. Przedstawiał baldachim nad łóżkiem. Po konsultacji z córką tata podjął się zaprojektowania i stworzenia konstrukcji nad łóżkiem Milo. Przytaszczył paczkę plastikowych rurek używanych jako osłona do przewodów. Poszły w ruch tretytki, którymi wszystkie elementy sprytnie połączył. Po jakimś czasie ujrzałyśmy szkielet baldachimu 🙂 Wyglądało to tak. Cztery główne rurki przytroczone do czterech rogów łóżka, połączone w górze w prostokąt i wzmocnione po przekątnych. Całość lekka, choć trochę mobilna, ale trwała. Czas na ozdabianie!
Gdy plastikowa konstrukcja była już gotowa, razem z Milo zaczęłyśmy oklejać rurki kolorowymi taśmami. Te do izolacji kabli mają wielki potencjał i bardzo często są u nas w użyciu. Dostępne w marketach budowlanych. Tęczowa taśma z Tigera dodała jeszcze smaczku. Testując różne zestawienia kolorystyczne i techniki oklejania, posuwałyśmy się mozolnie naprzód. Partie wyższe okazały się zbyt męczące, a nawet niedostępne dla Milo, bo trzeba było cały czas pracować z zadartą głową. A i mnie mdlały już ręce. Jakoś dobrnęłyśmy do końca taśm. Po przerwie wezwałyśmy na pomoc bibułę-krepinę. Materiał sprawdził się idealnie. Zdobienie szło teraz o wiele szybciej!
Widok z przedpokoju. Rzut okiem na całość przed przystąpieniem do kolejnego etapu. Plastikowa konstrukcja pięknie ozdobiona, na bogato, teraz pora na szmatki. Wyciągnęłam stare firanki, niektóre ręcznej roboty, inne pamiętające jeszcze zapomniane wnętrze skrzyni z posagiem pełnej maleńkich serwetek, bieżników, ręcznie haftowanych obrusów i bielutkich zazdrostek. Część zaś to zwyczajne sztuczne firanki, w całości jednak, w kompozycji baldachimu, umocowane na daszku z rurek, uzupełnione najtańszymi tiulami z ikei, wyglądały bosko. Białe i kremowe, a nawet pożółkłe odcienie przeplatały się, tworząc niesamowite wzory i sploty. Milo upinała spinaczami do bielizny firany, pękając z dumy i blednąc z zachwytu. Obie byłyśmy pod wrażeniem.
Teraz to szczególne miejsce. Nie tylko do spania – bo wyjątkowo jest tu spędzić noc, a łóżko nie jest już zwykłym łóżkiem. To także świetne, klimatyczne, przytulne i piękne siedzisko, które zaprasza, aby czytać tam książki. Biblioteczka tuż pod ręką, więc daleko szukać nie trzeba. Milo jest bardzo szczęśliwa. A ja cieszę się tym bardziej, że baldachim udało się zrobić stosunkowo niewielkim nakładem pracy, z wkładem finansowym praktycznie żadnym, a powstało miejsce wyjątkowe.
Młodsza córka, jak już tam się dostanie, wcale nie ma ochoty się wyprowadzać. Pokój starszej, który ma dla niej status raju o zamkniętych zazwyczaj bramach, w tym wypadku staje się jeszcze bardziej atrakcyjny. I wcale się nie dziwię. Od niemal półtora roku nie przespałam ani jednej nocy w całości, więc może sama skorzystam z rajskiego łóżka z baldachimem, aby choćby uciąć sobie piękną drzemkę 🙂
Zapraszam do odwiedzenia pozostałych uczestniczek projektu!