Było sobie drzewo / Ale lipa!

dzika-jablon739j

Macie tak czasem, że pomysł zainspirowany, materiały gotowe, nauka przez zabawę i tak dalej, jeszcze dziecka tylko brakuje w tej twórczej, edukacyjnej sytuacji…
Pojawia się główna bohaterka z błyskiem w oku (czyli zaciekawiona)…
W jednej chwili pojawia się też inna, autorska koncepcja zapowiadanej zabawy 🙂
Plan meandruje, ewoluuje, modyfikuje się błyskawicznie… Zmiana! Nowość! Inność!

Podążanie

Jestem dumna z siebie, bo nauczyłam się porzucać nadzieje płonne na „jedynie słuszny” pomysł rodzicielski i nie brać do siebie tego, że dziecko się ode mnie odwraca.
Tak naprawdę ono nie odwraca się ode mnie, tylko porzuca moją propozycję na rzecz własnej potrzeby w tym konkretnym momencie.
W chwili, gdy nie reaguję emocjonalnie, osobiście, jest we mnie przestrzeń na to, by akceptować dziecięcą niezgodę.
Nie czuję się urażona. Nie czuję się odsunięta czy zlekceważona. Czuję wtedy, że obie jesteśmy wolne 🙂
Nie chcę! Chcę inaczej! Chcę po swojemu! Mama, mam inny pomysł.

Zawsze jest czas na to, aby podążać za dzieckiem!

dzika-jablon739a

Wyszukiwanka

Pomysł był taki. W naszym cyklu zabaw o drzewach, w którym była sosna, brzoza, a nawet cały las, przyszedł czas na lipę. Liście ze spaceru stały się zaproszeniem do wyszukiwanki – odnaleźć pośród jesiennych liści te należące do lipy.

Pomocą były karty z gatunkami drzew. Wszystko fajnie, aż doszłyśmy do rozmowy o pożyteczności lipy i pytań z czym nam się kojarzy. Ja: ulica w moim rodzinnym mieście wysadzana lipami. Milo: słodki zapach lip na osiedlu i bzyczenie pszczół w liściach. Miodzio! Tylko to się liczyło! Dalej poszłyśmy już tym tropem 🙂

Degustacja

Zaprosiłam Milo na degustację trzech różnych miodów. Próbowała zgadywać, który jest lipowy, spadziowy i  malinowy. Zaśmiewała się, że pszczoły mogą latać w tak wiele różnych miejsc, zbierać nektar, z którego tak różne miody powstają… Przy okazji poznała więc gatunki miodów, obejrzała kolory, zbadała konsystencję, posmakowała i… była to czysta przyjemność! Oblizująca się córa, szczęśliwa, mrucząca z zadowolenia, wysmarowana miodem – to wspaniały widok.

dzika-jablon739e

dzika-jablon739f

Granola

Dorzuciłam jednak jeszcze swoje 3 grosze i zarzuciłam temat, który nęcił mnie od dawna i działał na wyobraźnię. Granola!

Zebrałyśmy składniki do mieszania. Inspirowałam się trochę przepisem z Jadłonomii. Granola to jest jednak freestyle – przeważa to co lubisz. Milo zamieszała w misce. A gdy płatki owsiane, orzechy, siemię lniane, rodzynki, żurawina, nerkowce i pestki słonecznika, sklejone miodem, powędrowały do piekarnika rozgrzanego do 170 stopni na 20-30 minut, Milo podpisała słoik, który przeznaczyłyśmy na nasz nowy smakołyk. Zdrowe, domowe, pyszne. Pasuje do kaszy, jogurtu, mleka czy świeżych owoców… Rewelacyjne na sucho, tak do pochrupania… 🙂

Ale lipa!

dzika-jablon739c

dzika-jablon739d

dzika-jablon739b

dzika-jablon739i

3 thoughts on “Było sobie drzewo / Ale lipa!

  1. Bardzo mi się podoba Wasza „Lipa” [ ciekawe dlaczego tak pożyteczne drzewo ma tak złe skojarzenia ? ] !
    A z tą kontrą na rodzicowe propozycje zabawy to znany i coraz bardziej nasilający się temat 🙂
    Ja już nie mogę nadążać, mogę się tylko przyglądać- co wymyśla Emil a moje propozycje to mogę sobie chyba już sama realizować lub z innymi mamami :))
    Czasami mnie to „skurza”, ale warto sobie zapamiętać, to co napisałaś : W chwili, gdy nie reaguję emocjonalnie, osobiście, jest we mnie przestrzeń na to, by akceptować dziecięcą niezgodę.
    Nie czuję się urażona. Nie czuję się odsunięta czy zlekceważona. Czuję wtedy, że obie jesteśmy wolne 🙂
    Dzięki!

  2. I czy nie o to właśnie chodzi, żeby one odchodziły od swoich pomysłów na rzecz własnych. U nas też to się co raz częściej zdarza. Przerabiam wtedy szybko ten kłębek negatywnych emocji i podążam… albo ja swoje, a oni swoje i później sobie pokazujemy, kto co zrobił. I to też jest fajna zabawa, bo pokazuje, jak bardzo realizacja planu może się różnić.

  3. Ha! A myślałam, że to tylko ja mam takie dylematy 🙂 Jak zaczynałam prowadzić zajęcia muzyczne dla dzieci, to też na początku dekoncentrowały mnie trochę ich własne pomysły. Potem okazało się, że gdy się troszkę otworzę – dzieci mogą doładować moje scenariusze zabaw naprawdę bogactwem spostrzeżeń, energią i skręcić na inne szlaki, które wcale nie są gorsze. Praca z dziećmi wlała we mnie szczyptę mądrości, z której staram się czerpać podczas zabaw ze swoimi dziećmi. Ale wcale niełatwe – przestać się upierać przy swoim 🙂
    P.S. A granola to rzeczywiście freestyle. Robiliśmy 3 razy. Za trzecim dodaliśmy soku jabłkowego i amarantusa – najlepsze!

Dodaj komentarz