Przez całą jesień przebieranki w jesiennej stylizacji cieszyły się u nas szalonym powodzeniem. Doprowadzały Milo do spazmów – tak bardzo rozśmieszały ją jej własne realizacje na modelach, którymi stały się psy i miśki… Na moich oczach Marian, Edzio, Nadia i inni przechodzili metamorfozy. Co tu dużo mówić, była dobra zabawa, rewia mody, jesienne spacery i stylizowane portrety 🙂 🙂 🙂
Kategoria: Uncategorized
Ogród z ziołowej ciastoliny
Bogata dokumentacja niepozornej, lecz przebogatej akcji. Pół dnia wspaniałej zabawy – nawet chorowanie tak nie dokucza i odchodzi w niepamięć, gdy wyobraźnia szaleje, a ręce zajęte pracą… Jeśli o mnie chodzi – odpłynęłam i dałam się nieść pomysłom Milo, zauroczona jej precyzyjnymi rozwiązaniami w kwestii formowania krainy, urządzania zakątków magicznego ogrodu i zasiedlania go zwierzyną 🙂
Zacznijmy od początku. Ciastolina domowej roboty to sensoryczny wstęp. Sprawdzony przepis pożyczyłam od Ewy, kreatywnej mamy dwóch chłopców, delikatnie zmodyfikowany:
- 1 szklanka soli
- 2 szklanki mąki
- 1 szklanka wody
- 2 łyżki oliwy z oliwek
- kilka kropli zapachu waniliowego
Marzyły mi się nie tyle kolorowe, co pachnące kulki masy. Nie tylko ziołowe, po prostu barwione naturalnie i wciągające w świat przypraw. Sięgnęłam więc do ulubionej szuflady, aby wydobyć:
- kurkumę
- tymianek
- herbatę rooibos
- czerwoną paprykę
Nie miałam akurat kakao, ale z jego dodatkiem możemy uzyskać apetyczny, czekoladowy brąz 🙂 Nie muszę dodawać, że dla dziecka już samo wyrabianie ciasta jest wspaniałym ćwiczeniem mięśni rąk (a przy okazji odmierzanie wg miarki określonych produktów), a dotykanie, dodawanie i rozprowadzanie przypraw i ziół w masie funduje dodatkowe sensoryczne atrakcje. Poczujcie delikatny zapach oliwy z oliwek i nutę wanilii… Ech, pełnia doznań… Milo była zachwycona…
Druga część: magiczny ogród. Czyli spontaniczna zabawa typu „small world”. Na podstawkę wędruje pokrywka z pudełka od butów – najlepsza ze względu na mocne boki, które nie pozwolą rozłazić się ciastolinie po domu. Zestaw wyjściowy do konstruowania według inwencji własnej plus podpowiedzi dziecka! Niech także na tym etapie będzie współtwórcą. Po pięciu minutach zgromadziłyśmy:
- kolorowe plastikowe słomki (pocięte na moduły)
- patyczki do szaszłyków (pocięte na moduły)
- plastry korka
- kolorowe pióra
- suchy makaron
- ziarna różnych gatunków fasoli
- pestki śliwek
- płatki kosmetyczne
- waciki do higieny uszu
Ugniatanie. Tworzenie równiny, stepu szerokiego, wyniosłych pagórków, zakrętów rzek, stawu, łagodnych brzegów… Sadzenie drzew. Budowanie mostów łączących dwa brzegi. Kopanie nor dla maleńkich zwierząt. Składowanie zapasów na zimę w ciastolinowych norkach. Tworzenie ścieżki zdrowia do biegania i skakania z pieńka na pieniek. Stawianie ogrodzenia – płotu z makaronowych sztachet. Ozdabianie klombów wokół czarodziejskich pni. Szykowanie paszy ukrytej w woreczkach. Zaproszenie zwierząt do zasiedlenia. Uczta! Przygoda! Zapachy i kolory. Spróbujcie. Koniecznie stwórzcie wasz „mały świat” 🙂
Ile zwierząt w jednym domu?
Pokazujemy dziś zabawę, która opiera się w głównej mierze na improwizacji i wyobraźni, a nie konkretnym zadaniu do wykonania. Wystarczy przygotować proste materiały, zaprosić dziecko do zabawy i oddać mu inicjatywę. Lubimy tak się bawić. Po chwili role się odwracają – Milo tworzy, opowiada, zaprasza, a ja wcielam się w wymyślonych przez nią bohaterów i razem przeżywamy przygody 🙂
Jako przynętę można użyć kilka papierów (ewentualnie tektury) wyciętych w kształty (u nas to były domki) i przygotować materiały do malowania. Mniejszemu maluchowi zaproponujmy farby w miseczkach, stemple z myjki, gumek recepturek, warzyw, owoców czy patyków lub kulek gniecionego papieru. Zabawa w doświadczanie faktur i kształtów gwarantowana. Czterolatek zabawę poprowadzi z pewnością już sam, gdy przyjdzie mu ciekawy wątek do głowy. Czasem jedno hasło wystarcza i uruchamia cały proces opowiadania nowej opowieści. Można w ten sposób opowiadać znaną już dziecku bajkę, dając mu kształty przypominające bohaterów z jego książeczki (np. postać bohatera, zwierzęcia lub samochodu). Razem, przy pomocy tworzonych przez dziecko obrazków-prac plastycznych, przechodzić przez bajkę raz jeszcze, a inaczej niż w lekturze książki. Bardzo rozwijająca zabawa.
Nie robiłyśmy akurat żadnych odniesień do znanych nam bajek, Milo wymyśliła coś sama. Domki dla zwierząt! Każdy zaprojektowała dla innej grupy mieszkańców i przypisała mu odpowiednią liczbę. Tak powstały: psiarnia, kociarnia, akwarium, dom dla świń oraz ul. Jak zwykle wplotłyśmy w rysowanie odrobinę matematyki i ćwiczeń językowych (przepisywanie wyrazów: woda, pies, kot, miód i świnie, charakteryzujących każde domostwo). Jeśli dom miał numer sześć, Milo szukała wśród narysowanych czy też rzeczywistych postaci dokładnie tyle zwierzątek. Sporo się działo 🙂 Było bardzo inspirująco i zabawnie. Spróbujcie.
Zauważyliście wystrojone koty? I pszczoły z torebkami na miód? Niezła impreza 🙂
Stoliczku, nakryj się!
Kiedy nie mogę akurat towarzyszyć córce w zabawie, a ona chce być blisko mnie, wybieram strategię „Stoliczku, nakryj się!”, zapraszam ją i… po chwili każda z nas robi swoją robotę 🙂
Stolik nakryty, a na nim: pojemniki do lodu, pojemnik na jajka, jednorazowe kubki plastikowe, miseczki, łyżki, drewniane szczypce, pęseta, nakrętki od butelek, kulki szklane, ziarna soczewicy. Tylko tyle, a może aż tyle! Najważniejsze, że zabawa, czy praca – jakby powiedziała Maria Montessori – umożliwia otwarte i twórcze traktowanie materiału. Potrzeba chwili i wyobraźnia podpowiada dziecku czym chce się zająć i za jakim impulsem pragnie podążyć. Nie ma żadnych ograniczeń. Sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem… Nie ma scenariusza ani planu. Dzieje się samo. W tym zestawie najwięcej zdarza się transferowania i sortowania. Plus elementy muzyczne (grzechotka z ziarnami), matematyczne (liczenie i zbiory), językowe (rymowanki). Ćwiczenie chwytu pęsetowego. Precyzja. Skupienie. Błoga cisza, czasem przerywana śmiechem 🙂 Na koniec układanie z nakrętek bardzo głodnej gąsienicy i innych stworzeń. Opowiadanie historii. I obiad gotowy!
Mój komentarz: Lubię ten Montessoriański potencjał kuchni.
Komentarz Milo: To jest bardzo Kopciuszkowa robota!
Bransoletki matematyczne
Zrobiło się matematycznie. Chciałam sylabowo, ale wyszło matematycznie. Dobrze więc. Szykuję pomoce w liczeniu i ćwiczeniu dodawania. Dziś taki zestaw matematyczny, który ma potencjał stać się warsztatem projektowania biżuterii 🙂
Bransoletki matematyczne. Ćwiczenie małej motoryki – nawlekanie korali ceramicznych i drewnianych na druciki kreatywne. Liczenie do 10. Dodawanie. Karty pracy. I wierszyki matematyczne własnej roboty 🙂 Posłuchajcie, a co się przyda, to zabierajcie! Dziecko dostaje bransoletkę i kartę pracy. Czytam wierszyk (kupa śmiechu!), dziecko liczy na bransoletce, dodaje, a na koniec wpisuje wynik w kratki na karcie pracy. Na dzisiaj kilka rymowanek:
W domu dwa liski
Jadły z jednej miski.
Przyszły jeszcze dwa.
Ile gości domek ma?
[2 + 2 = 4]
Wracały z łąki
dwie biedronki.
Pięć dołączyło.
Ile razem było?
[2 + 5 = 7]
Były sobie trzy króliczki,
co nie chciały gąsieniczki.
Za to chciały dwa zające.
Ile zwierząt jest na łące?
[3 + 2 = 5]
Jedna kura,
co zgubiła pióra,
spotkała kurki trzy.
A wszystkie policz ty!
[1 + 3 = 4]
Szedł pies przez wieś.
Spotkał piesków sześć.
Poleciały balonem
Ile psów merdało ogonem?
[1 + 6 = 7]
Powiem Wam – super zabawa. Może trochę trudna z racji tego, że wyniki końcowe były różne. A można poćwiczyć np. tylko do 5 i używać jednej bransoletki z pięcioma koralikami. Milo trochę się zmęczyła. Ale podobał jej się i zaskoczył ją pomysł na ćwiczenie dodawania 🙂 Po dokonaniu obliczeń na podstawie moich wierszyków użyła bransoletek do niekonwencjonalnego pokazu biżuterii 🙂
Projekt Park
Mimozami jesień się zaczyna
Spacer z torbą pełną liści
i w oczach Małej duma z patyków
Mamo, zapraszam Cię. Rób to co ja!
Podążam za nią jak babie lato
Słodka zamiana ról
Trzask rozsypanych liści
Jesienna twarz na podłodze
Czas marznie w dłoniach
To Ty jesteś ta dziewczyna
która wzięła mnie za rękę
W moich snach, Córeczko
Jesienne warkocze
W ramach naszego domowego cyklu zabaw Opowieść jesienna zachwycałyśmy się dziś liśćmi w parku i widokami z okna, a potem ten zachwyt oraz świeżość i intensywność barw próbowałyśmy zamknąć w ozdobnych wisiorach. Jesiennych warkoczach, jak to określiła Milo. Nie znam zbyt wiele zabaw o tak porażającym stopniu prostoty, a jednocześnie piękna, przeżywanego w kontakcie z oszałamiającymi barwami, nutkami zapachu ziemi i pierwszym szelestem kiełkującym na brzegach liści. W efekcie trudno oderwać wzrok od zawieszek, które można powiesić na framudze, w oknie – tworząc nawet całą jesienną firankę – czy w drzwiach na wzór kolorowych plastikowych pasków powiewających w obejściach wiejskich domów…
Aby „zapleść” taki warkocz z liści, potrzeba jedynie szerokiej taśmy klejącej i… liści! Dadzą radę też wszelkie inne formy foliowania czy laminowania. Nas naturalnie skusiła taśma, bo 1. akcja jest nieskomplikowana i nie wymaga zaplecza technicznego ani wychodzenia z domu, 2. wala się jeszcze w zakamarkach szaf po roku od remontu, 3. z klejeniem do taśmy miałyśmy już do czynienia w wakacje i była to świetna zabawa. Wówczas na warsztat poszły kolorowe papiery i trawa z patykami, a dzisiaj mieniące się dojrzałą jesienią liście. Cóż, końca fascynacji tym tematem i materiałem nie widać, ale nic na to nie poradzę – jesień to moja ulubiona pora roku 🙂
Układanki z pianki cz. II
Znacie starożytne łamigłówki – grecki stomachion i chiński tangram? Naprawdę nieźle trzeba się natrudzić i namęczyć, żeby ułożyć je w kwadraty bez żadnej podpowiedzi. Nie tak dawno rozpoczęliśmy przygodę z piankowymi układankami w łazience, dzięki której sięgnęłam po własną pracę sprzed kilku lat. Stomachion powstał z fragmentów starych mebli i zawisł w bujnej scenerii letniego ogrodu, stając się dla mnie symbolem poszukiwań straconego czasu, próbą zgody na przemijanie, zawartą w historii mebli przeznaczonych do wyrzucenia…
Tyle mówi mój osobisty Stomachion. Okazuje się, że ten starożytny był dla Greków po prostu sposobem na spędzanie czasu, rozrywką, intelektualną łamigłówką. Podobno istniej ponad 500 sposobów na ułożenie 14 części w kwadrat i – uwierzcie! – jest to prawdziwe wyzwanie 🙂 Tangram natomiast składa się „tylko” z 7 figur tworzących kwadrat, ale w tym wypadku zasady gry pozwalają na większą kreatywność. Można z nich układać dowolne wzory postaci, zwierząt i obiekty – właściwie bez ograniczeń i w nieskończoność. Powiedziałabym tak: niech dorośli się mocują ze stomachionem, a dzieciom oddajmy tangram!
Układanka z mebli stała się dla mnie inspiracją do przeprowadzenia warsztatów dla dzieci w białostockiej Galerii Arsenał kilka lat temu. Z kompletu kolorowych kształtów uczestnicy tworzyli niczym nieskrępowane, oryginalne prace. Nam też się zachciało tak twórczo pobawić. Jednak, podsumowując nasze początkowe wysiłki, namęczyłyśmy się ze stomachionem i szybko dałyśmy sobie spokój 🙂 Milo postanowiła wymieszać wszystkie dostępne nam kształty i przez godzinę układała z nich podwodny świat. Łazienka najpierw stała się rafą koralową, by na koniec przemienić się w głębinę pełną ryb z zębami, czułkami i rogami… Ciekawa wędrówka – od starożytnej Grecji, przez Azję, ogród na Podlasiu… aż po domowy ocean 🙂 Popróbujcie!
Candy na setkę
Z okazji setnego wpisu Dzika Jabłoń zaprasza na skromną rozdawajkę! Nie wiem jak to się stało, że tak szybko przeleciało, od kiedy zaczęłam prowadzić bloga, czyli w maju tego roku, ale wygląda na to, że dużo się zadziało od tego czasu, a ja mam wciąż ochotę na więcej 🙂
Dziękuję wszystkim, którzy do nas zaglądają. Dalej będziemy z Wami, dzieląc się okruchami dnia, pomysłami na zabawy, pracami z warsztatów i twórczością Milo. Bądźcie tu, dzielcie się przemyśleniami, bierzcie pomysły i zabierajcie je do Waszych domów i dzieci 🙂
Jeśli macie ochotę wziąć udział w pierwszej rozdawajce hand made na blogu Dzikiej Jabłoni, zapraszam serdecznie – niech te ozdobne zawieszki-magnesy z kroplą koloru polecą prosto w Wasze ręce. Oto zasady:
- Candy trwa od 18/10 do 30/10 (do godz. 21.00)
- Jaki macie fajny, kreatywny pomysł na przybliżenie dziecku tematu sztuki (dawnej czy współczesnej)? – proszę o zostawienie komentarza na blogu pod tym wpisem i na profilu Dzikiej Jabłoni na FB oraz udostępnienie posta o Candy publicznie na swoim profilu FB
- Nagrody dla 6 osób – filcowe kwiatki do zawieszenia lub na lodówkę – powędrują w świat po dokonaniu losowania przez Milo 🙂
- Polubienie profilu i obserwowanie bloga Dzikiej Jabłoni nie jest konieczne, ale będzie super fajnie, bardzo miło jeśli się zdecydujecie 🙂
- Wyniki będą podane 31/10 wieczorem!
- Nie zapomnijcie o podaniu nicka/imienia, adresu bloga i adresu mailowego do kontaktu 🙂
Dobrej zabawy!
Plastelina, ciastolina, zwierzyna i rodzina
Ostatnimi dniami ręce Milo szukają okazji albo do wspinania (wysoko!) i przygód na placu zabaw, albo kontemplowania kolorowej masy. Tak więc plastelina, ciastolina i masy domowej roboty królują w jesienne wieczory, dając ujście wyobraźni, przerabiając emocje zebrane w ciągu dnia. Pamiętam, że jako mała dziewczynka też spędzałam godziny na lepieniu, i choć jedzenia w domu nie brakowało, obsesyjnie kleciłam z plasteliny kosze pełne warzyw i owoców, półki zastawione jedzeniem i urodzinowe torty 🙂 Potem latami się kurzyły te moje fantazje za szybą babcinego kredensu. Nie tak dawno dostałam od Milo małe mieszkanko z plasteliny, teraz zaś motywem przewodnim są ludzie (patrz portret rodzinny: tata, córka i mama) oraz zwierzęta. Dzielę się więc dzisiaj spontaniczną rzeźbiarską twórczością, zupełnie zwyczajnie. A, o dziwo, zabawa nadzwyczajna, za każdym razem od nowa!