Mowa o krasnoludach. Nie krasnoludkach, małych, miłych, uśmiechniętych ludkach, co żyją za szafą albo pod kapeluszem łąkowego grzyba, albo występują w bajkach i ładnych książkach dla grzecznych, ułożonych dzieci. Mowa o krasnoludach. Krasnoludy lubią brudy – śpiewa moja córka i ma całkowitą rację, a może trafne przeczucie… Krasnoludy bowiem lubią wszystko na odwrót, na złość, na śmiech… Mierzi ich czystość i porządek, odpycha estetyka i jasność. Ich motto to bałagan, brud i błoto! Cenią odpady, obierki i papierki. Swoim krasnoludzkim stylem życia i nieco przyciężkim poczuciem humoru, grubym głosem i tłustym włosem wprowadzają alternatywny element rzeczywistości, rozbijając idyllę w drobny mak. Motyw z krasnoludami powraca wciąż w różnych opowieściach – spacer w parku albo widok z okna staje się czasem inspiracją dla ulubionego „story telling”… Gdy szalał huragan Ksawery, słychać było pośród śnieżnej zamieci ich złośliwy chichot!
Dziś rano Milo zrobiła ciastka krasnoludzkie według specjalnego, pradawnego przepisu (udało mi się podejrzeć, że jako składniki użyte zostały: mąka, sól, woda i kruszone liście kasztanowca). Po zagnieceniu masy – wałkowanie i lepienie. Im bardziej nieregularny kształt, tym lepiej. Do środka napakować jeszcze więcej suchych (ewentualnie zgniłych) liści, docisnąć na brzegach, na wierzchu przyozdobić pokruszonymi grudkami starej zeschniętej ciastoliny. A na posypkę użyć ziemi prosto z doniczki. Podobno to prawdziwy krasnoludzki przysmak – Milo była dumna ze swojej roboty, jeszcze mnie zaprzęgła do pomocy. Co prawda krasnoludom w gardle stanęłyby „ludzkie” pierniki, ja jednak postawiłam na świąteczną tradycję i, kilka godzin później, rozszedł się w całym domu wspaniały zapach goździków i cynamonu 🙂
One thought on “Ciastka krasnoludzkie”