Jestem niezmiennie zafascynowana różnorodnością sposobów przeżywania i doświadczania malarstwa przez dzieci, ich pomysłami na ekspresję. Odkrywaniem, że zanurzenie ręki w farbie, jej fizyczność, konsystencja i temperatura, to bycie całym sobą w procesie twórczym, jest o niebo ważniejsze niż efekt końcowy – ładny kształt czy wyszukany kolor.
Nic nie musi być poprawiane. Kierowane. Tłumaczone. Rozpoznane. Niech po prostu się dzieje! Każda kreska i każdy gest dziecka na papierze jawi się jako zapis energii twórczej wyrażanej w danej chwili w niepowtarzalny sposób – tak wyjątkowy jak wyjątkowe jest nasze dziecko!
My widzimy kreski – one rzęsisty deszcz.
My plątaninę – one kosmos i wędrówki planet.
My bure kolory – one wybuch wulkanu.
Pragniemy rozpoznać fragment rzeczywistości,
poukładać, przypisać, odnieść się, zaklepać.
Upewnić się, że wiemy. Dzielimy się. Prowadzimy…
Dokąd? Co takiego wiemy?
W czym chcemy mieć pewność?
Bądźmy obok uważni i gotowi – by widzieć, a nie patrzeć.
By pomóc, jeśli pomoc jest potrzebna.
By milczeć i trwać w zachwycie.
Nie przeszkadzać…
I może wtedy, w nie narzucającym się towarzyszeniu,
uda nam się dostrzec kogoś wyjątkowego. Dziecko!
mądre słowa, piękne inspiracje. dziękuję za ten i poprzednie wpisy 🙂
Niezmiernie się cieszę 🙂
Serdecznie pozdrawiam!