Dziś odbyliśmy piękną, letnią, pełną wiatru wycieczkę na trasie zielonej Skarpy. Zaglądaliśmy w nieuczęszczane miejsca, natykaliśmy się na mało popularne rzeźby odpoczywające w schronieniu drzew, witaliśmy pierwsze opadające liście, choć do jesieni jeszcze trochę…
Tupanie, szuranie, bieganie ustąpiło w końcu odpoczynkowi w cieniu, klasycznie, na ławce w parku. A gdy wzrok padł na patyki (który to już raz! nie można nimi się znudzić!) i młode kasztany, i zachwycił się różnokolorowymi liśćmi, przyszedł pomysł na robienie portretów. Tak więc, co kilka kroków, wynurzał się z tych liści, traw i spośród znalezisk kolejny Dziad ze Skarpy 🙂 A potem był jeszcze wianek z koniczyny, wiatr we włosach, lizak truskawkowy, słoneczne brzoskwinie i… dużo, dużo światła w nas wszystkich. Obejrzeliśmy się jeszcze przez ramię, ale brodate twarze rozwiał wiatr… Ruszyliśmy przed siebie. Lato w pełni.
One thought on “Dziadki ze Skarpy”