Co tak pachnie w całym domu? – pyta córka w progu. Nic, nic, to tylko matka zanęca do zabaw wspierających rozwój zmysłu węchu… – mamroczę pod nosem, bo to już moje trzecie podejście, zaproszenie atrakcyjne, inspiracja zmyślna, podkop, żeby zainteresowanie wzbudzić, zatrzymać na chwilę uwagę córki… Zbuntowała się załoga i nic nie mogę poradzić od kilku dni. Więcej podchodów, mało konkretów. Więc ta relacja poszarpana nieco, w odcinkach, z przerwami w programie, etc. Ale, ale! Spokojnie matko, po kolei…
Na początek gadany wstęp, luźne rozmowy przy kuchennym stole, w łazience przy czesaniu włosów, na spacerze. Że od dawien dawna węch się ludziom przydawał tak bardzo, że właściwie pozwalał im przeżyć w świecie. Zastanawiamy się po co nam nos?
- nos jest do oddychania
- nos potrafi wyczuwać zapachy
- w nosie ogrzewa się zimne powietrze oraz nawilża i oczyszcza
- przydaje się kiedy wydobywamy z siebie dźwięki
Rozmawiamy po co nam węch?
- dawniej człowiek „czuł pismo nosem”, czyli dzięki węchowi potrafił wyczuć np. niebezpieczeństwo lub pożywienie w okolicy
- dzięki informacji zapachowej mama rozpoznaje swoje dziecko, a dziecko mamę
- każdy człowiek ma swój niepowtarzalny zapach
- domy też mają indywidualne zapachy
- dzięki węchowi człowiek dba o czystość i higienę własną
- można rozpoznać czy jedzenie jest świeże, zatęchłe, spleśniałe – czyli dbać o swoje zdrowie
- miłe zapachy wprawiają nas w dobry nastrój
Tutaj następuje seria eksperymentów – bo głównie na doświadczanie postawiłyśmy. Idziemy na spacer 🙂
Zapachy w parku
Podczas spaceru dróżkami i ścieżkami oraz na przełaj, zbliżając nos do drzew, a czasem do ziemi, kolekcjonujemy wrażenia zapachowe, dzieląc się spostrzeżeniami. Wąchamy liście, owoce jesieni, korę, szyszki modrzewia. Przy okazji przekonujemy się, że zapachy można podzielić na:
- przyjemne
- nieprzyjemne (szczególnie gdy mijamy osiedlowy śmietnik albo niesprzątnięte psie kupy w trawie)
Wzbogacamy słownictwo: zapach, aromat, woń, odór, smród. Pachnie, cuchnie, śmierdzi. Nie brakuje przykładów 🙂
Kolejna zabawa w obwąchiwanie. Poruszamy się w przestrzeni kuchni, łazienki, pokoi, i analizujemy dostępne zapachy. W łazience odbywają się testy intensywności zapachów na przykładzie kosmetyków mamy i taty. Dowiadujemy się, że zapachy także dzielimy na:
- słabe, delikatne (mydło zapachowe, szampon)
- neutralne (mydło bezzapachowe)
- silne, intensywne (mega miętowy płyn do płukania jamy ustnej, perfumy, peeling)
Jak pachnie rodzina?
Rozwinięciem poprzedniej zabawy jest obwąchiwanie siebie nawzajem, co przysparza nam duużo śmiechu! Część druga to próba zgadywania po zapachu czyje to ubranie. Z zamkniętymi oczami wąchamy trzy noszone bluzki (mamy, taty i córki). Niestety, doświadczenie wcale nie jest takie łatwe jak się wydaje.
Spacerując po domu, zabieramy do kolekcji jeszcze kilka zapachów: orzechów prosto z działki, starej, bardzo starej książki, plasteliny, świeżych owoców, zaschniętej makaty utkanej latem…
Festiwal zapachów
Przystanek kuchnia. Tu zatrzymujemy się na dłużej 🙂 Mając przygotowane wcześniej pudełeczka, w których zamknęłam różne zapachy, zapraszam córkę do zabawy w zapachowe zagadki. Zapachy wcześniej znane i rozpoznawane zapewnią sukces – rozumuję – nie powinno być problemu. Pojemniki skrywają zapachy takich przypraw i produktów jak:
- mięta
- tymianek
- morele suszone
- świeże śliwki
- cebula
- korzeń imbiru
- cytryna
- papryka czerwona
- kredki świecowe
- cynamon
- goździki
Milo zgadza się (niechętnie) na zawiązanie oczu, żeby rozpoznawać z wyłączeniem zmysłu wzroku. Niestety wystarcza jej zainteresowania jedynie na kilka pudełek. Oświadcza, że nie chce już niczego zgadywać, a wyrazem jej buntu jest improwizowana rewia mody z użyciem kocyków dziecięcych, letniego kapelusza i masy zaskakujących dodatków… Wszystkie stroje z kolekcji charakteryzują się zasłonięciem twarzy – Milo symbolicznie odcina się od zmysłowych doświadczeń. A mi pozostaje sztachnąć się ukochanym w dzieciństwie zapachem świecówek 🙂
Zapomniałam dodać, że wspaniały zapach wspomniany na samym początku był zapachem właśnie upieczonego ciasta ze śliwkami 🙂 Może następnym razem zaproszę Milo – po prostu – na warsztaty kulinarne, a zaczniemy od przypraw w pachnącej szufladzie…
Więcej fachowych informacji o węchu znaleźć można na blogu Projekt: Człowiek w ramach Zmysłowych Piątków. Zachęcam do odwiedzenia blogów wszystkich uczestniczek projektu, których zestawienie u autorki projektu.
Poprzednie wpisy z cyklu Zmysłowe Piątki:
Ścieżka Równowagi – zmysł równowagi
Drabina sensoryczna – zmysł dotyku
Księżniczka i ziarnko grochu – zmysł propriocepcji
Ściana muzyczna – zmysł słuchu
Pięknie,twórczo, zaskakująco i bez napinki – tak jak lubię!
Brak encyklopedycznych, wygórowanych informacji persfadowanych małemu dziecku przekonuje mnie do tego, że to prawdziwy warsztat twórczy a nie zajęcia edukacyjne mylnie nazywane warsztatami 🙂
Jesteście cudowni i tak trzymajcie!
W dzieciństwie też uwielbiałam i nadal lubię zapach kredek świecowych, ale najbardziej lubię zapach pralki we wnętrzu 😉 Emil uwielbia zapach piwnicy u babci . kolekcjonujemy zapachy, szkoda że nie da się ich zamknąć w słoiku…
Freestylowo wyszło 🙂
Ja mam jeszcze w kolekcji top ten zapach piętra („górki”) w dawnym domu babci, wnętrz pokrytych boazerią, wilgocią strychu po sąsiedzku – zaczynało się wąchać już od połowy schodów wiodących na górę 😉 ech, to są normalnie proustowskie magdalenki…
Podczas wakacji zwiedzaliśmy z Emilem kościół i z daleka wiało miłym zapaszkiem piwnicy. Z radością wetknęliśmy głowy między pręty nieoszklonego okna i zamarliśmy… W piwnicy stały rzędem stare trumny! Wakacje z duchami ;))
Pamiętam piwnicę babci, podkłady kolejowe w gorący dzień, suszony dziurawiec i pokrzywę w domu, krem mamy o zapachu poziomek, perfumy taty i wiele wiele innych. Widzę, ze Emil też już ma taką kolekcję 🙂
Jaka wspaniała wyliczanka 🙂 Czytając, uruchomiłam w sobie jeszcze więcej takich zapachowych wspomnień. Indywidualna pamięć skryta w zapachach. Kilka miesięcy temu, odkryłam w starych węzełkach i tobołkach sprzed lat zapach związany z moją nieżyjącą już babcią – zamknięty w starych ziołach w woreczku. Aż usiadłam! Nie mogłam się oderwać… Dobrej nocy 🙂
Wspaniałe, takie niby zwyczajne, a jednak zupełnie inne podejście do tematu.
Było wyjątkowo lekko, zwyczajnie 🙂
Świetnie to napisałaś!
Nazwa festiwal mi się podoba bardzo, a obwąchiwanie siebie jak nam tylko katar przejdzie uskutecznimy!
Buziaki
🙂 Kajka dużo zdrowia wszystkim Wam życzę i buźka 🙂
Bardzo fajne propozycje:) a na te rozmowy o zapachach czekam z niecierpliwością, bo my na razie tylko wąchać możemy;)
A u nas więcej rozmów było, pogadałyśmy sobie 🙂 🙂
Ależ się u Was działo. Pięknie, jak zwykle pomysłowo. A na zdjęcie z wielką przyjemnością spoglądam…
🙂 a ja sobie powspominałam swój świat z dzieciństwa, trochę w zapachach, trochę „na sucho”. zawsze jednak mnie zaskakuje to, jaką niespodziewaną podróż w rejony odległych wspomnień zapach może nagle zafundować 🙂
Ale dużo eksperymentów! Obwąchiwanie siebie nawzajem rzeczywiście może sprawić dużo śmiechu (pewnie wypróbujemy:)). Mój synek też nie lubi zawiązywania oczu:-)
Polecam, pokładałyśmy się ze śmiechu 🙂
wow – jestem pod wrażeniem!
z takim luzem i mega otwartością przeszłyście temat – świetnie!
a werbalizowanie zapachów u dzieci jest przecudne i ostatnio dużą uwagę na to zwracałam (w kontekście projektu ZP) i tak dla przykładu, dla mojego syna nie czujemy zapachy, a je nosujemy 🙂
buziam!
Tak po swojemu idziemy przez warsztaty, czasem mało naukowo, ale w większości zabawowo 🙂
Uwielbiam słowotwórstwo dzieci. pozdrowienia dla Was!