Świat się zmienia. Wiele moich propozycji zabaw nie znajduje uznania w oczach córki. Powoli zaczynam się z tym godzić, choć już ostrzę sobie apetyt na zabawy z młodszą, która, wiadomo przecież, przynajmniej przez kilka najbliższych lat będzie zachwycona 🙂 Milo ma swój lot, swoje sprawy i opinie. Ma też własne scenariusze zabaw, w których nie zawsze pojmuję o co chodzi, ale pewnie o to chodzi, uff! Nie muszę nadążać, rozumieć, uczestniczyć. Czasem tylko zakradam się z aparatem…
Taką zabawę podejrzałam na balkonie w upalny dzień, a więc rządzi woda i lód! Kostki lodu wcześniej przygotowałyśmy z Milo, gdy przyniosłam kiście jarzębiny ze spaceru z młodszą. Tego dnia przydały się jej do zabawy w wodne miasta, które przynosiły przyjemny chłód mieszkańcom.
Sensorycznie, z wyobraźnią i kolorem, orzeźwiająco oraz… empatycznie. Siedząc z najmłodszą na kolanach, przysłuchiwałam się zdarzeniom mającym miejsce w wodnym mieście zbudowanym z dwóch pudełek zasypanych cekinami i kolorowizną, zalanych wodą, w której taplały się jarzębinowe kostki lodu i wynurzały się wyspy zasiedlone przez zwierzaki. Zwierzęta, główni bohaterowie większości zabaw Milo ostatnimi czasy, namawiały się do skoków do wody. Jedynie wiewiórka bała się do tego stopnia wody, że nie mogła uczestniczyć w wodnych zabawach. Kotek, jej przyjaciel, postanowił się nią zająć, oswoić ją z wodą, być obok, dodać otuchy i poświęcić jej tak dużo czasu, aż będzie gotowa spróbować i przekonać się, że woda nie jest straszna.
Nie potrafię przytoczyć całej rozmowy między zwierzętami, wspierających słów kotka, opisać topniejącego lęku wiewiórki i jej rosnącej gotowości do spróbowania najpierw płytkiej, a stopniowo coraz głębszej wody, potrzeby trzymania kotka za łapę we wspólnym skoku i wielkiej radości z doświadczania wody, gdy już nie czuła lęku… Byłam pod wielkim wrażeniem empatii i wyczucia z jakim moja córka odegrała tę scenkę, emocji w jakie wyposażyła swoje zwierzęta, głębokiego zrozumienia jak pięknie można potraktować drugą osobę, która się boi. Tak naprawdę w życiu, nie tylko w zabawie…
Po tej przygodzie, Milo, która w zeszłym roku nad morzem nie miała ochoty na głębszy kontakt z wodą i nie dała się namówić na żadne próby pływania, oświadczyła nagle:
– Mama, chcę się nauczyć pływać. Myślę, że jestem gotowa spróbować!
Świat się zmienia… <3
Jak ja lubię być w takim szoku jak teraz;)
hm… jarzębina wspaniały pomysł….;-)
Jarzębina w kostkach lodu! Cudowny, piękny i zaskakujący pomysł!
Ja bym jej jednak nie rozmrażała…. 😉
Ja w ogóle kocham jarzębinę 🙂
Można trzymać jak bałwan O. Dawickiego w muzealnej lodówce hihi 😉
Piękna empatia Milo – kochane dziecko…
🙂