Czasem w porę nie pochwycimy szansy na to jak naprawdę chcieliśmy się wyrazić. Kiedy intencja rozmija się z rezultatem. Zapominamy, że możliwe są do wyboru różne scenariusze. Że w ogóle mamy jakiś wybór. Że jest język, który można używać i język, którego można nie używać. Nie pamiętamy, bo akurat ta myśl, że sposób komunikacji ma wielki potencjał, wyleci z głowy i w jakiejś sytuacji zadziałamy nawykowo, bez namysłu właśnie. Bo może nam się spieszy, bo chcemy mieć szybko efekt, bo nie jesteśmy sobą, bo nie jesteśmy tu i teraz w tej sytuacji, tylko gdzieś obok, bo dziecko denerwuje, bo sytuacja niebezpieczna i nerwy puszczają… Wtedy się nie myśli, że można powiedzieć inaczej. I że jak obcy dzieciak trzęsie z całych sił drabinką, po której akurat wspina się córka, można po prostu wycedzić przez zęby: Nie trzęś tą drabinką!
Kilka dni temu była taka sytuacja na placu zabaw. Zwyczajna, ale zarazem inspirująca. Chłopiec był wyraźnie starszy. Milo wspinała się z przejęciem. A on miał chyba wielką ochotę jej podokuczać. Albo po prostu rozpierała go energia. Widząc jak potrząsa drabinką, podeszłam do nich. Mogłam go ofuknąć w trosce o bezpieczeństwo córki, polecieć w zakaz, jakich pełno słyszę na placach zabaw: Nie syp piaskiem! Nie właź tam! Nie rzucaj łopatką! Coś mnie tknęło, żeby bez negacji podejść, mimo wszystko. Ja w ogóle za bardzo czasem wierzę w siłę sprawczą tłumaczenia i rozmowy 🙂 Czasem nieźle za taką postawę dostaję od życia. No, ale było tak, że popatrzyłam na chłopaka i… zobaczyłam w nim fajnego urwisa, z błyskiem w oku. Może wtedy właśnie zmieniło się moje nastawienie, nie wiem, ale dalej poszło gładko:
– Posłuchaj, jak tak trzęsiesz tą drabinką, to mojej córce jest o wiele trudniej wchodzić. Zatrzymał się i popatrzył na mnie z uwagą. Ciągnę wątek.
– Ty pewnie już bardzo dobrze radzisz sobie ze wspinaniem, ale Milo dziś dopiero ćwiczy na tej wysokiej drabince i bardzo jej zależy, żeby przejść na drugą stronę. Ona się uczy, wiesz? Razem obserwowaliśmy Milo z zadartymi głowami.
– Ile masz lat?
– Sześć.
– To ty jesteś duży chłopak, starszy od mojej córki!
– A ona ile ma?
– Prawie cztery.
– Acha.
Wróciłam do koleżanki. Chłopak najpierw kibicował Milo we wspinaczce, a po chwili zmontowali ekipę jeszcze z dwoma chłopcami i bawili się wszyscy razem, wybuchając co chwila śmiechem.
Tak sobie rozmyślałam.
Każda sytuacja ma potencjał.
Od nas zależy jak ją rozegramy.
Co z niej weźmiemy.
I co damy w zamian.
Język wpływa na rzeczywistość.
Na relację z małym człowiekiem 🙂