Dziś zapraszam do Przygód z książką bardzo oryginalną polską ilustratorkę Katarzynę Bogucką. To artystka o wyrazistym, szalonym i rozpoznawalnym stylu, której ilustracje można od razu pokochać albo i nie. Może nawet trochę na ich widok pomarudzić. Do niedawna zaliczałam się do tej drugiej grupy, bo nie przepadam za tak ekspansywną stylistyką w ilustracji. Jej styl odbierałam jako nahalny i nieco przytłaczający. Nie miałam wątpliwości, że autorka jest świetną projektantką – to się czuje – lecz nie w moim stylu. Do czasu, gdy wpadła mi w ręce kolejna książka z ilustracjami Boguckiej. Tadam! Zmieniłam zdanie. Zainteresowałam się i wciągnęłam. Po prostu czary mary – to co mnie zniechęcało, nagle mnie zaintrygowało. Olśnienia chodzą po ludziach. I dobrze 🙂
Od niedawna w warszawskiej Zachęcie można oglądać ilustracje m.in. Katarzyny Boguckiej, jednej spośród 14 wybitnych współczesnych ilustratorów z Polski. Wystawa Tu czy tam? Współczesna polska ilustracja dla dzieci jest dowodem na rozkwit talentów w temacie ilustrowania i projektowania książek dla dzieci. Jest też dla najmłodszych odbiorców niezapomnianą podróżą do świata obrazu i tekstu najwyższych lotów, który warto eksplorować od najwcześniejszych lat.
Mamy w domu dwie książki zilustrowane przez Bogucką. M.O.D.A. pojawiła się wówczas, gdy Milo interesowała się modą i godzinami projektowała stroje dla papierowych modelek. Książka pojawiła się już w Przygodach w jednej z poprzednich edycji. Wraz z nadchodzącą wiosną trafiły do nas Dyrdymałki od Wydawnictwa Bajka i odmieniły moje spojrzenie na dorobek ilustratorki.
Wiersze Małgorzaty Strzałkowskiej wprowadzają klimat lekkości – krótkie, zabawne i celne. Opisują postacie, przedmioty, miejsca i zwierzęta. Tematy zaczerpnięte z codzienności, nic nadzwyczajnego, zwykłe sprawy. Ot, dyrdymałki. Niepozorne rymowanki i żarty budzące uśmiech. Ubrane jednak w bogatą wizualnie szatę, która je zdobi, dodaje polotu i wdzięku. Przy czym obraz zdecydowanie dominuje nad tekstem dzięki dynamicznej kompozycji i ciekawej kolorystyce. Bogucka stosuje sporo kontrastów, ale ma też słabość do szczególnego, sprano-szarego odcienia zieleni, który często się pojawia w jej ilustracjach. Przypomina mi moje stare książki z lat 40-tych i 50-tych odziedziczone po tacie i wujku. Zgrabne rysunki zrobione cienką, żywą kreską, opatrzone były pojedynczą plamą koloru o takim właśnie odcieniu.
O co chodzi z tym moim olśnieniem i zmianą perspektywy? Moją uwagę przykuły portrety – niesamowita różnorodność, sprawność w charakteryzowaniu postaci, które Bogucka bierze na warsztat, oraz zabawy z perspektywą właśnie. Na pokazanych tu zdjęciach widać dobrze ten charakterystyczny dla ilustratorki stopień przetworzenia form. Dobrze odrobioną lekcję kubizmu, co daje się wyczuć szczególnie w twarzach. Kubizm to patrzenie z wielu perspektyw naraz, stąd więc „pokiereszowane” twarze z poprzestawianymi nosami, ujęcia en face, z profilu i trois-quatre w jednym, tak dobrze znane u Picassa i Braque’a z początków zeszłego stulecia. Projektantka z łatwością bawi się tą inspiracją, używając jej do własnych artystycznych potrzeb.
Ilustracje są dynamiczne, tworzone z rozmachem i wyobraźnią, a jednocześnie pełno w nich finezji do wytropienia w detalach. Tutaj liczą się i proste formy, z których zbudowane są postacie oraz obiekty, i te nieważne na pierwszy rzut oka drobiazgi. Nie ma w tych ilustracjach jednak zbędnych kresek czy plam; każdy gest Katarzyny Boguckiej jest przemyślany.
Nie mam pojęcia jak ilustratorka osiągnęła taki efekt, że niemal każdy obrazek wydaje się poruszać do taktu niesłyszalnej muzyki… Może to kwestia rytmu, który jest cechą wspólną muzyki i malarstwa?
Sposób pokazania ruchu jest więc kolejną sprawą, dzięki której doceniłam te ilustracje. Muzyczność i różnorodność. Plus subiektywna, wyrazista rzeczywistość wykreowana przez Bogucką. Trzeba naprawdę dużej biegłości w projektowaniu, żeby tak mocno przetworzyć świat za pomocą środków plastycznych. To nie są postacie, które mają być ładne czy naturalistyczne, ani scenki, nad których pięknem powinno się rozwodzić. Mamy za to wgląd w sferę wyobraźni i kreatywności. Ilustracje mają działać na odbiorców i z pewnością działają. Tak się stało ze mną za drugim podejściem – poczułam i doceniłam to, że Katarzyna Bogucka ma swoją bajkę 🙂
M.O.D.A. to z kolei zbiór fantastycznych postaci kobiecych oraz męskich w przekroju inspiracji i odkryć modowych na przestrzeni 150 lat. Co to jest moda i skąd się bierze? Jak moda mówi o człowieku? Jak bardzo wpłynęła na nasze życie? Nie ma dziś życia bez dżinsów czy klasycznej małej czarnej. Fajnie znać historię adidasów i szpilek, interesować się ekomodą, odróżniać tradycję od awangardy i rozumieć jak design oraz haute couture inspiruje się dziełami malarzy. Zabawny, pełen wigoru i koloru przewodnik po historii mody. Dla każdego!
Dyrdymałki
tekst: Małgorzata Strzałkowska
ilustracje: Katarzyna Bogucka
Wydawnictwo Bajka
oprawa: twarda
cena okładkowa 29,90 pln
M.O.D.A. Metki Obcasy. Dżinsy Adidasy
tekst: Katarzyna Świeżak
ilustracje: Katarzyna Bogucka
Wydawnictwo Dwie Siostry
oprawa: twarda
cena okladkowa 42 pln
My mamy w domu „Rok w mieście”. Książka również jest bardzo dynamiczna i pełna szczegółów. Czasami z Różyczką ją oglądamy, ale wydaje mi się ona nieco za trudna dla 20-miesięcznego dziecka, ponieważ ilustracje są zbyt abstrakcyjne. Nadal mam mieszane uczucia, co do rysunków Katarzyny Boguckiej, ale może, tak jak u Ciebie, potrzeba więcej czasu, żeby je pokochać 🙂
Rok w mieście trochę mnie odrzucał, ale teraz, jak już jestem po drugiej stronie, chętnie wezmę do ręki. Moim zdaniem to naprawdę za trudne ilustracje dla małych dzieci, właśnie z powodu tych mocnych przetworzeń i zabaw z formą. Dziecko szuka konkretu i cieszy się jak znajduje odniesienie do rzeczywistości, a w przypadku Boguckiej ta rzeczywistość jest nieźle wykręcona. Zdecydowanie warto trafić w swój czas 🙂 Albo i nie trafić, bo w końcu nie wszystko dla każdego jest fajne, prawda?
Prawda, prawda 🙂
Nie znamy jeszcze tych książek, ale z racji tego, że lubimy wiersze na pewno po nie sięgniemy 🙂
Bardzo fajne te wierszyki 🙂
Hmm… cóż, przypominają mi te ilustracje książkę Brzechwy wydaną chyba w latach 80. Były podobne, miały coś z kubizmu. Wiersze zawsze mi się podobały, a jednak te ilustracje trochę mnie przerażały 🙂
no właśnie, taka intensywność może przyciągać albo zniechęcać 😉
Właśnie wypożyczyłam sobie w bibliotece „M.O.D.Ę.” i przeglądam. Mój Tymek zaś bardzo lubi kreskę K. Boguckiej z „Lokomotywy” i „Roku w mieście”. Bawią go dziwne kolory i formy. Trochę mnie to dziwi, bo byłam pewna, że odrzuci tę trudną ilustrację:)
Fajna ta MODA, prawda? Lokomotywę chyba kiedyś oglądałam, ale też mnie wówczas odrzuciło 😉
Fajnie, że Tymek znalazł tyle zabawy w tych obrazkach 🙂 Coś widzi w tym dla siebie. Pozdrowienia dla Was!
U nas się nie przyjęły, Maluchowi nie podpasowały ilustracje…
No właśnie. Może za jakiś czas, kto wie 😉
My mamy dwie małe książeczki, Stefek Burczymucha i Chory kotek, które zilustrowała Bogucka. Artur uwielbia te ilustracje i książki i bardzo często do nich wraca. Dlatego powyższe książki zapisuję na listę must have 🙂
No proszę, to mnie zaskoczyłaś 🙂 A ile lat ma Artur? Tych malutkich nie znam, ale była chyba też jeszcze „Małpa w kąpieli”?
Nie miałam jeszcze do czynienia z tymi książeczkami. Lubię takie ilustracje. Zdecydowanie dopisuję do listy:)
o i fajnie 🙂
Mamy „Rok w mieście” i ta książka od początku była bardzo dobrze przyjmowana przez moje dzieci. Z twarzami postaci faktycznie mieliśmy na początku mały problem – Zośka dziwiła się, czemu takie dziwne, ale szybko się z nimi oswoiła. Poza tym akurat w „Roku w mieście” postaci są na tyle małe, że to zniekształcenie może nie rzucać się w oczy tak bardzo jak w książkach, które Ty pokazujesz. Ważniejsza jest chyba ekspresja i wyrazistość, to akurat mi się u Boguckiej podoba. Postaci to jednak tylko jeden z elementów ilustracji, naszą uwagę zwracają zwierzęta (Starsza) i pojazdy (Młodszy), dzieciaki po tysiąc razy przeanalizowały wszystkie szczegóły, więc chyba im się podoba. Mnie się podoba to, na co Ty też zwróciłaś uwagę – na ilustracjach Boguckiej widać ruch.
Dzięki za podzielenie się! Wiesz, zachęciłaś mnie, żeby zapoznać się z wizerunkami zwierząt i pojazdów w „Roku” 🙂 Apetyt rośnie.
Z jednej strony mnie ciekawią, z drugiej nie do końca moje klimaty. Bąbelina jeszcze chyba za mała na taką twórczość, za jakiś czas kto wie…;)
doskonale Cię rozumiem 😉
Oglądam i gdzieś mi dzwoni. Zerkam do swojego wpisu, a tam też Bogucka w książce „Co tu jest grane?”. A myślałam, że nie zwracam uwagi na ilustratorów 🙂
Ona jest jednak charakterystyczna 😉
zajrzę do Ciebie. pozdrawiam wiosennie!
Może jestem staroświecka, ale do mnie te ilustracje (kreska, kolory, kształty) nie przemawiają.
Do mnie też dłuugo nie przemawiały. obchodziłam jak pies jeża 😉