Ponownie wyruszamy na przygodę w projekcie blogowym Dziecko na warsztat. W drugiej edycji znów spotykamy się z autorką bloga Projekt Londyn 2014, a ponadto z niemal 80 blogującymi mamami, które zdecydowały się wziąć udział w projekcie. Masa krytyczna i moc! Bardzo się cieszę, że przystąpiłyśmy z Milo, bo z wypiekami na twarzy wspominam jak wiele się wydarzyło i zostało odkryte, znalezione, stworzone dzięki udziałowi w zabawie! Jak wiele znajomości nawiązałam, z początku internetowych, międzyblogowych, które z czasem materializowały się w realnych spotkaniach. Przede wszystkim zaś dotknęłam w tej wspólnocie wspaniałych inspiracji, mocy kreatywności! Mojej Córce i mnie najbardziej zależało na dobrej zabawie, po prostu 🙂
Dzisiejszym wpisem otwieramy nowy cykl podróżniczy 2014/2015. Oto harmonogram wspólnie stworzony podczas czerwcowego spotkania uczestniczek Dziecka na warsztat:
29 września – LOKALNOŚĆ / temat przewodni: legenda/opowieść/historyjka/bajka
27 października – POLSKA / temat przewodni: znana/wybitna osoba
24 listopada – AFRYKA / temat przewodni: rękodzieło/sztuka ludowa
22 grudnia – AMERYKA POŁUDNIOWA / temat przewodni: święta/tradycje/zwyczaje
26 stycznia – AMERYKA PÓŁNOCNA / temat przewodni: muzyka/piosenka
23 lutego – ANTARKTYDA / temat przewodni: świat przyrody
30 marca – AUSTRALIA / temat przewodni: sztuka
27 kwietnia – AZJA / temat przewodni: język
25 maja – EUROPA / temat przewodni: kulinaria
22 czerwca – ulubiony kraj / temat przewodni: zabytki
źródło: adamfalkowski.eu
Na warsztat wzięłyśmy ukochane Podlasie, skąd pochodzę 🙂 Magia Podlasia to jednak nie tylko bocian, żubry i babka ziemniaczana. To pogranicze kultur, stare puszcze i bory, oszałamiające piękno przyrody na wyciągnięcie ręki, folklor. Powspominałyśmy sierpień spędzony w sercu Puszczy Knyszyńskiej i nasze okoliczne wycieczki. Zaproponowałam Milo, żeby zapoznać się z owymi magicznymi istotami zaludniającymi dawną wyobraźnię ludową. Kiedyś opowiadałam jej o Leśmianie i jego upodobaniu do pisania wierszy o rusałkach, rzekach i malinach, więc mała skojarzyła klimat. Przy okazji naoglądałyśmy się zdjęć legendarnego fotografa Podlasia – Wiktora Wołkowa – oraz jego godnego następcy Adama Falkowskiego, dokumentującego cerkwie, życie miasteczek, ludzi i krajobrazy.
Kiedyś zabiorę Córkę do Krynek, Kruszynian i na Grabarkę, żeby pokazać jej niezwykłe miejsca na styku odmiennych religii i tradycji, a może powędrujemy nawet do zapomnianych wsi tuż przy granicy… dawnymi szlakami moich pieszych wędrówek 😉 Na razie cieszę się, że otwiera się na te drobiny Podlasia, które jest mi bliskie i gdzie uwielbiam powracać.
źródło: wrotapodlasia.pl
źródło: plamkamazurka.blox.pl
Spotkałam godną reprezentację demonów podlaskich na stronie Co licho za piecem szepce dokumentującą projekt poświęcony podlaskiej demonologii, ilustracji oraz wspomnieniom starszych mieszkańców Podlasia. Najbardziej przypadły nam do gustu: baba jagodowa, diabeł błotny, domowicha, kikimora, rusałka polna, dziad leśny i konopielka. Milo najpierw losowała nazwy, po czym narysowała ich portrety i podpisała każdego stwora, a ja pomogłam gotowe obrazki oprawić w książeczkę pt. Magiczne istoty z Podlasia.
Milo dziwiła się dlaczego ludzie wierzyli w takie głupoty. Czyli rozróżnia fantazję od rzeczywistości 😉 Trochę żartem odpowiedziałam, że ludzie lubili się straszyć różnymi opowieściami, przy okazji dorośli chcieli, żeby dzieci były im posłuszne, więc najłatwiej było je postraszyć babą jagodową czy diabłem błotnym. Sama pamiętam z dzieciństwa takie babcine straszenie towarzyszące mi przy okazji każdego wyjścia do lasu czy nad rzekę. Moja dzika córka stwierdziła, że to bez sensu, że dzieci nie wolno straszyć i dołączyła do książeczki portrety dzieci, które się nie boją!
Oto nasze skromne dziełko Magiczne istoty z Podlasia – ilustracje z podpisami. Plus krótka prezentacja wybranych przez nas stworów-demonów-duchów z Podlasia. Ten warsztat to także ciekawa przygoda z językiem (Milo po chwili wymyślała własne nazwy nieistniejących stworków) i zabawa z wyobraźnią (przekładanie opisu postaci na rysunek).
diabeł błotny – chochlik, mieszkaniec bagien, psotnik chętny zawsze spłatać ludziom figla, co się czasem źle kończyło, np. wciągnięciem w bagna lub utopieniem.
domowicha – małe stworzenie przywiązane do ludzi. Wraz z mężem nazywanym domownikiem-ojczulkiem opiekowała się ogniskiem domowym – on pilnował uli, sadów i gospodarstwa, ona przędła i doglądała dzieci. Najbardziej lubili mieszkać u gospodarzy-pszczelarzy (rysunek zaczęła mama, dokończony przez Milo).
baba wodna – nie grzesząca urodą kobieta przesiadująca nocą tuż przy brzegu. Zajęta praniem bieliznę kijankami, chlapaniem się w wodzie, ludziom krzywdy nie robiły.
kikimora – szkodliwe dusidło nocne, nawiedzające śpiących domowników w nocy. Zsyłała złe sny, szczególnie wroga wobec mężczyzn.
baba jagodowa – nasza ulubiona postać (ze względu na nazwę i „funkcję”). Stara baba w sukni plecionej z leśnych roślin, zamiast włosów nosząca pęki zielska. Włóczyła się po lasach, groźna dla napotkanych w lesie dzieci zbierających jagody lub grzyby. Straszyła je i wyprowadzała na manowce.
konopielka – mieszkanka pól i ogrodów, zajęta pilnowaniem warzyw, lnu i konopi. Kto podeptał rośliny, mógł zostać załaskotany na śmierć.
Zapraszam na blogi pozostałych uczestniczek Dziecka na warsztat. Będzie się działo!
Świetny pomysł. Nawet nie wiedziałam, że tyle jest ciekawych postaci fantastycznych z Podlasia 🙂
Ja też nie, kojarzyłam kikimorę, bo sama czasem używam tego słowa 😉
Podlasie woła i nęci z Waszego posta… Zdjęcia, pisanie, książeczka no wszystko super! nie żebym była zdziwiona:)
To miłosny post trochę 😉 Głos z serca!
Dziękujemy Asiu, właśnie wróciłam z Twojego bloga z piękną opowieścią, którą poznałam wiosną w innej wersji 🙂 pozdrowienia serdeczne.
Pięknie piszesz o Podlasiu. Aż się chce tam jechać. A poczwary pewnie weźmiemy na tapetę kontynuując wątek diabelski z naszego warsztatu. No chyba, że się dziewczynom czorty znudzą.
Świetny pomysł, żeby pociągnąć wątek, kto wie, może nawet na karty M.M. się nadaje, choć dość nietypowo 😉
Mam już obsesję robienia i drukowania kart hehe. dzięki, Joanna, że zajrzałaś. Podlasie polecam na pobyt całym sercem!
Fantastyczne! I książka i opowieść i Podlasie. W Wolkowa miałam okazję spotykać osobiście na wydziale architektury w Białymstoku 😉 Ach! dzika jablonko – pięknie inspirujesz 😉
Ach, dziękuję! 🙂
Ja pamiętam Wołkowa ze spotkań „w terenie”, ze sprzętem fotograficznym i z różnych innych okazji, bo w końcu z tego samego miasteczka 🙂
Świetny warsztat zachęciłaś mnie do odwiedzenia Podlasia!
Pomyślcie na wiosnę albo latem, jest w czym wybierać :)))
Książka rewelacja 🙂 Muszę z dziewczynkami zrobić.
Super zabawa za zero złotych 🙂
zdjęcia zapierają dech w piersiach!
🙂
Och! Cudowne! Chyba wybierzemy się na Podlasie! Książeczka przecudna. Zachwyciła mnie reakcja Milo na straszenie dzieci różnymi stworami – rysowanie dzieci, które się nie boją – bomba!
Dziękujemy :)))
Kocham takie klimaty! Znasz piosenkę o utopcach co pod wodą siedzą? Taką z pokazywaniem? Powinna się Milo spodobać 🙂
O utopcach tylko kojarzę bajkę-film do puszczania na rzutniku Ania pt. „Zuzanka i utopce” hihi.
Pozdrowienia 🙂
Cudne stwory 🙂
Dusidła i potwory 🙂 Hihi.
Byłam tam niedawno! O takich potworach Ty nam opowiedziałaś 🙂
No proszę! Sama nie znałam niektórych do niedawna 😉
Uwielbiam! Az nie wiem, co bardziej! U Was jak zawsze mega-inspirjaco! A Milo to bardzo madra dziewczynka 🙂 Jak kiedys bede zabierala dzieciaki na Podlasie, to zabieram Was ze soba, co? 😉
Kikimora wroga wobec mezczyzn
Marcjanna, zabierz i wpadnijcie, my przesiadujemy tam w czasie wakacji. Byłoby fajnie 😉
Cuda i dziwy oraz Cudaki i Dziwaki. Uwielbiam takie klimaty! Będąc w ciąży z Emilem czytałam książkę B. Baranowskiego ” W kręgu upiorów i wilkołaków”- czego tam nie było ! Stare wydanie z rycinami, drzeworytami i fotografiami – cudo! Zaczytywałam się w ludowych opowieściach i podobnie jak Milo zadawałam sobie pytanie : Dlaczego ludzie wierzyli w takie głupoty a jednocześnie bardzo mi się te głupoty podobały ;))
Sama lubię sobie demonizować rzeczywistość i wprowadzać do codzienności wątki nieprawdopodobne [ mam to chyba po babci, która pochodzi z Zamojszczyzny, w jej przypadku to były przeważnie: duchy ]. Gdy Emil czegoś się boi – „oswajam” ten strach na wzór ludowych opowieści [ stara pralka u dziadka tak mocno podskakuje bo chce dogonić Emila i się z nim bawić ]. Czasami łatwiej się żyje pośród takiej „bajki”…
Gratuluję pomysłu na książkę i podziwiam Milo za zaangażowanie!
Natchnęliście mnie bardzo, choć w moim przypadku [ „Księżycowego dziecka”- jak nazwał mnie ojciec] nie wiem, czy to przyniesie pozytywne skutki ;)))
Pozdrawiam Was serdecznie!
Iza, to najbardziej magiczny komentarz od Ciebie, bardzo mnie zaciekawiłaś, nie pierwszy raz zresztą 🙂 Dzięki wielkie. To co napisałaś, zostaje mi w pamięci 🙂
pozdrowienia.
Piękne zdjęcia i rewelacyjna książka. Pozdrawiam
Dziękujemy i pozdrawiamy 🙂
DOSKONAŁE!!! 🙂
Pięknie dziękuję 🙂
Rewelacyjny pomysl. Podoba mi sie prostota wykonania tej ksiazeczki. Swietne zdjecia, jak juz wczesniej dziewczyny pisaly. Inspirujesz, mamo 🙂
Bardzo się cieszę na takie miłe słowa. Dziękuję 🙂
Świetne stwory! Milo ma rękę do takich malunków 🙂
Wciąż rysuje zwierzęta, stwory i przygody dziewczyn. Wyrabia się w ulubionych tematach 🙂
Moja mama pochodzi z Podlasia, teściowie też. Uwielbiam te miejsca, od Sokołowa Podlaskiego po Grabarkę. Pół dzieciństwa tam spędziłam, na grzybobraniach, wycieczkach rowerowych, bieganiu po polach i lasach w towarzystwie siostry i kuzynów. Tam był mój ukochany dziadek. Ale duchów, które straszyły nie spotkałam 🙂 Podlasie kojarzy mi się z sielanką, słońcem, przyrodą i przygodą. A Milo ma wyjątkowo bujną wyobrażnię! Świetne te imiona straszydeł.
O, to blisko jesteśmy, jeśli mogę się tak wyrazić 😉
Masz wspaniałe wspomnienia. Ja też żadnej baby na jagodach nie spotkałam, najbardziej to moja babcia chyba straszyła 😉
Imiona duchów z wyobraźni ludowej. Naszych nie włączyłam. Ciepło pozdrawiam.
Podlasie jest piękne! Kilka lat temu spędziliśmy tam całą rodzinką tydzień zwiedzając co się dało. Była piękna złota polska jesień. Nie natknęliśmy się jednak na żadne potwory czy też zmory, może to i dobrze? 😉
Książeczka z ilustracjami – wspaniała!
Dziękujemy! I zapraszamy na kolejne podlaskie wyprawy 🙂
Podlasia nie znam zupełnie, ale po tym co u Was zobaczyłam, po tym jak pięknie o nim piszesz… chciałabym je poznać. U Was dziewczyny jak zwykle pięknie, magicznie i ze smakiem. Pozdrawiam Was serdecznie i z niecierpliwością czekam na kolejne warsztaty. Tymczasem pędzę udostępnić Wasz wpis na fb, by mógł oczarować i innych.
Agnieszka, pięknie dziękujemy 🙂 Czarujemy, jeśli czar Podlasia na Was działa, wybierzcie się koniecznie, ciepłą porą po magię i egzotykę. Bardzo polecam.
och, jak pięknie i pomysłowo 🙂
a tereny bliskie sercu 🙂
Pozdrawiamy z naszej podlaskiej podróży 🙂
No świetne zmory – kikimory. Kikimory znam od Sapkowskiego, a Leśmiana uwielbiam:)
To tak jak ja! Plus zastosowanie z życia – kikimora = nie grzesząca urodą kobieta 😉
Świat legend, podań, wyobraźni to coś co uwielbiamy! Tomek tak jak Milo nie rozumie jak można straszyć dzieci… A wymyślanie nazw i zabawy słowem, to także nasze klimaty.. Przepięknie wyszła Wam książeczka -pomysł na warsztat i wykonanie – jak zawsze u Was, zapiera dech 🙂 Napatrzyłam się, a jutro polecam dalej 🙂
Dziękujemy! Intuicja dzieci nie do przecenienia 🙂 Pozdrowienia!
Hmmm, mieszkamy bardzo niedaleko Podlasia, a o tych istotach nic nie wiedziałam 🙂
I nie spotkałaś jagodowej baby? 😉
Ja do niedawna też nie 🙂
u nas tez ksiązka…ale nieco inna – na cały warsztat az do czerwca;)
To dopiero mnie zaciekawiłaś 🙂 Będę zaglądać.
Łooo, Kochana, to poszłyście po bandzie! Jak już na pierwszy warsztat bierzecie diabły, upiory i inne takie, to aż strach się bać, co będzie za miesiąc i później 😉
A Podlasie – cudowne i magiczne. I na styku tak wielu kultur i religii współistniejących ze sobą…
Albo będziemy się już uspokajać aż do czerwca hihi 😉
Ja też kocham Podlasie, a moje dzieci z płaczem wyjeżdzają do domu. Klimat, bociany, pola, łąki, lasy, bagniska, rzeczki, górki i dolinki. Super warsztat ;)!
Dzięki, Magda. Ciekawa jestem gdzie bywacie na Podlasiu, że chłopakom tak dobrze 🙂
My bywamy niedaleko Siemiatycz w domu moich rodziców (w realizowaniu marzen tam znaleźli swoją ziemię ;)) Tam się chłopaki chowały przez pierwsze 3 lata swojego życia – prawie całe.
Wow jak tu magicznie bajkowo cudnie! Uwielbiam zdjęcia, uwielbiam rysunki. Super Wam wyszedł warsztat. Pozdrawiam serdecznie !
Dzięki, Asia. Bajka trochę nam zawróciła w sercach 🙂
Pięknie, chyba wszystkie stwory i zmory zagarnęliście dla siebie, aż muszę zgłębić temat, czy u nas jakiś nie ma. Gratuluję pomysłu na warsztat.
Jeszcze parę by się pewnie znalazło na wolności 😉
Magiczne Istoty Podlasia… rewelacyjny pomysł i wykonanie 🙂 A tytuł rodem z Harrego Pottera 😉
Dziękujemy i cieszymy się, że pomysł się podoba. Zapoznałyśmy parę potworów i duchów, Harrego jeszcze nie 😉
Bardzo ciekawy pomysł, aż mam ochotę skorzystać!
Pewnie, korzystajcie. A może macie jakieś lokalne stwory-duchy? pozdrowienia 🙂
Jak zwykle pięknie i kreatywnie 🙂 ślę więc znów ahy i ohy 🙂