Milo zbudowała Metalowe Miasto. Ujrzała jak szykowałam sprzęt kuchenny na zajęcia dla maluszków niezbędny do stworzenia eksperymentalnej przestrzeni dźwiękowej i „zamówiła” wszystko po skończonych warsztatach do własnych celów. Metalowe graty (aluminiowe, z domieszkami, nie wgłębiajmy się w skład i stop) powędrowały do jej pokoju, a po chwili ujrzałam wieżę z kubków i tarasy z blaszek do pieczenia. Cukiernica, foremki do ciastek, menażka pamiętająca jeszcze stare dobre bieszczadzkie czasy, elementy czosnkarki, ekspresu do kawy, pęk kluczy… Co było pod ręką (jedna z moich ulubionych kategorii składników dobrej zabawy). Błysk, odblaski i szał!
Fantastyczna zabawa z materiałem – badanie temperatury, gładkości, wypukłości, rozmaitych form i rytmów. Poruszenie wyobraźni. Do tego – dźwiękowisko! Przestrzeń metalowego miasta jakoś tak naturalnie stała się obszarem badań nad dźwiękiem. Przydały nam się „pałeczki” skręcone z drutu do wydobywania delikatnych tonów, a czasem było słychać i klaśnięcie, i walnięcie dłonią, stuk i bębnienie, drapanie i pukanie. No wiecie, muzyka nowoczesna! Chociaż równie dobrze mogłaby w naszym mieście rozbrzmiewać stara dobra Metallica 🙂
A oto kilka miejskich widoków:
Miejski akwen.
Wysoka wieża.
Zwierzęta na placu zabaw.
Podest z kluczy i wejście na rampę.
Poczta – listy i skrzynka na listy 🙂
Widok z lotu ptaka.
Zbliżenie na labirynt. Z góry można rozpoznać kształty zwierząt prawie jak na rysunkach z Nazca.
Druciane pałeczki.
Trampolina na pierwszym planie – skok zapewnia szczęśliwy powrót do domu. Hopsa!
Koniec podróży. Metalowe miasto żyło jeden dzień, po czym runęło 😉
Boskie! 🙂
🙂
Metallicznie – twórczo!
🙂
Fantastyczne miasto!
Futurystyczny projekt 🙂