Dziś kolejne Przygody z książką! Tym razem naszym hasłem przewodnim jest miniatura. Inspiracji – wiele!
1. Filmy Rio 1 i Rio 2 – motyw dżungli i jej mieszkańców zainspirował Milo do stworzenia rysunków.
2. Moja dawna miłość – średniowieczne miniatury, pismo gotyckie, Imię Róży, etc.
3. Nowa miłość matki i córki – Pomelo!
4. Chęć przekazania Córce informacji o historii książki, czym była dawniej i jak powstawała zanim wynaleziono druk.
5. Potrzeba przechowywania prac rysunkowych Milo nie tylko w pudle, czyli eksponowania ich w zasięgu ręki i wzroku.
6. Potrzeba wspólnej zabawy połączonej z nauką i zdobywaniem nowych umiejętności, np. robienia książek 🙂
Miniatura i kalendarz
Ostatnio zrobiłyśmy tekę na komiksowe rysunki, które już nie mieszczą się na biurku i stole. Kiedy natrafiam w sieci na pytania „Jak przechowywać prace dzieci?”, myślę sobie, że warto poszukać różnych sposobów, nie tylko chować prace do pudła. Kiedyś pisałam o domowych, mobilnych, czasowych galeriach prac dziecięcych. Praktykujemy w domu, dzięki czemu stale coś się dokoła zmienia, a dziecko widzi, że jego twórczość jest doceniana. Wspaniałym pomysłem jest robienie książek, a więc komponowanie malunków czy innych prac w większe całości, czy nawet zbiory i domowe kolekcje. Niesamowita pamiątka dla całej rodziny!
Zebrałam więc mnóstwo niewielkich rysunków ukazujących życie zwierząt i ptaków (papug!) w dżungli i zrobiłam z nich książkę-kalendarz. Milo z ciekawością przyjrzała się Bardzo bogatym godzinkom księcia de Berry, niesamowicie zilustrowanemu rękopisowi z początku XV wieku. Przy okazji poznała parę słów związanych ze średniowieczną sztuką miniatorstwa: rękopis, iluminacja, inicjał, miniatura. Najbardziej podobało jej się przedstawienie różnych aktywności w każdym miesiącu (głównie ciężka praca na rzecz panów).
Źródło: Wikibooks.org
Wątek pracy przeobraził się u nas jednak w lekką i przyjemną przygodę w dżungli. Milo opisała co porabiają jej mieszkańcy miesiąc po miesiącu 🙂
- styczeń – robimy fikołki, wspinamy się po drzewach, zbieramy kwiaty
- luty – pływamy w łódce
- marzec – bawimy się w chowanego i kwasimy ogórki
- kwiecień – bujamy się w hamaku
- maj – hodujemy pająki
- czerwiec – pijemy herbatkę
- lipiec – wysiadujemy jaja
- sierpień – kąpiemy się w strumyku
- wrzesień – zwisamy na ogonach
- październik – tkamy sieci
- listopad – syczymy na odstraszenie
- grudzień – szykujemy prezenty
Zwierzęta trzymają się świątecznej tradycji jak widać 😉 Ogólnie – przyjemne życie, prawda?
Na końcu książki jest również trochę miejsca na notatki. Wypisałam poszczególne dni miesiąca – można zaznaczyć sobie coś ważnego, np. urodziny. Najciekawszą obserwacją dla mnie było to, że pomimo moich obaw czy ta średniowieczna inspiracja nie jest jednak za poważna dla pięciolatki, dziecko wzięło z tego tyle, ile w danej chwili potrzebowało. A co za trudne w pojęciu, to sobie uprościło, przełożyło na swoje możliwości.
Pokazałam Milo ozdobne inicjały. Spodobało się jej dekorowanie literek – w kalendarzu każde zdanie zaczyna się inicjałem!
Źródło: From Old Books
Mini-książeczka
Książki harmonijkowe oraz miniaturowe książeczki to jeszcze inna historia. Przed wakacjami zrobiłyśmy dużą harmonijkową książkę o emocjach, inspirowaną bajkami empatycznymi o żyrafie Bibi, a tym razem podpatrzyłam u przyjaciół sposób na połączenie skali mini oraz harmonijki. Nasza książeczka ma wymiary ok. 7 cm x 7 cm. Do opowiedzenia obrazkowej historyjki o kolorach zainspirował nas Pomelo! Obie go kochamy, czytamy na okrągło, lubimy za zaskakujący humor, filozoficzne podejście do świata, uważność na detale i zwykłe sprawy, którym słonik Pomelo potrafi poświęcić uwagę, używając przy tym poetyckiego języka z nutą abstrakcji. Cenna, odświeżająca mieszanka, na mnie działa jak dobra poezja 🙂 Rozśmiesza Milo za każdym razem lub skłania do postawienia poważnych, niepokojących pytań. A ilustrator Benjamin Chaud jest jednym z naszych ulubionych – nasza fascynacja jego ilustracjami warta jest odrębnego postu 🙂
Dużym plusem najnowszej części, Pomelo i kolory, dla nas jest spora, wyraźna czcionka, bez udziwnień i roztańczonej typografii po całej stronie. Lubię jak ilustrator uwzględnia potrzeby małego czytelnika, który właśnie uczy się czytać i dzięki takim literom się nie zniechęca: Mama, ja mogę czytać Pomela sama!!!
Poprzednią książkę zszyłam i okleiłam grzbietem, a tę złożyłyśmy z paska brystolu i połączyłyśmy z okładką. Jako że harmonijka, książeczka jest dwustronna. Maluszki szczególnie zainteresują się tą możliwością 😉
Mamy dużo skrawków kolorowej folii samoprzylepnej, więc użyłyśmy jej do wycięcia prostych kształtów. Milo nakleiła je na karty książeczki, a potem bawiłyśmy się w skojarzenia z kolorami. Świetna zabawa w rozwijanie językowej i wizualnej wyobraźni! Zapisane skojarzenia Milo wydrukowałam i nakleiłam w formie podpisów do obrazków. Nasza harmonijka poetycko wymiata!
Dla wielbicieli obrazkowych książek polecam bardzo interesującą stronę-skarbnicę inspiracji i podpowiedzi Książki obrazkowe. Dobre!
Zachęcam do odwiedzenia blogów pozostałych uczestniczek projektu Przygody z książką – znajdziecie tam mnóstwo inspiracji 🙂
Pomelo uwielbiamy|! a Wasze stworzone cudeńka są niezłe
o Pomelo słyszeliśmy aczkolwiek jeszcze nie posiadamy. pora nadrobić zaległości.
Ostatnio też sięgnęliśmy po Pomelo i bardzo nam się spodobał :-). Książeczki cudowne! Kalendarz wyszedł wspaniale i chyba podprowadzę pomysł – to może też być fajny prezent zrobiony przez dziecko. W czasie poprzedniego warsztatu też inspirowaliśmy się inicjałami i rękopisami ;-). Uwielbiam Wasze prace! Pozdrawiamy 🙂
O mamuniu! Odwaliłyście kawał dobrej roboty! Jestem zachwycona!
Kalendarz dopracowany w każdym calu, a kolorowe kształty i ich poetyckość mnie urzekły:)
No i zarażacie Pomelo, będzie trzeba wpisać na listę prezentów;-)
Pomelo mnie dalej nie przekonuje. Natomiast wasza książka kolorów jest świetna. Można gdzieś kupić? 🙂
Średniowieczne przeniesienia z genezą książki – szacun!
A i tego Pomelowatego trzeba będzie poznać , skoro tak Was zachwyca 🙂
Brawo!
No proszę, wykazałaś się niesamowitym zaangażowaniem jak na założycielkę projektu wypada. U nas jakoś Pomelo nie może przebić się przez Basię 🙂
Pomelo niech sis chowa przy Was 🙂
z przekładanek (zwanych również leporello) szczególnie polecam „Emigrację” oraz „Księcia w cukierni”
http://dybuk.wordpress.com/tag/leporello/
Muszę pokazać ten kalendarz Dżunksowi i Gagatce – oni też są zafascynowani Rio i bohaterami z filmu. . Na pewno powiedzą: Łoł! :-)Pomelo nie znamy, może tylko z okładek, ale Wasza książeczka mnie zaintrygowała. Jestem fanką wyobraźni Milo – zarówno tej językowej, jak i rysunkowej.
Pomelo przeglądałam kilka razy i mnie nie przekonał ale ten o kolorach wygląda ciekawie, wielki plus za czcionkę. A wasza harmonijka cóż… wprawiacie mnie w kompleksy.
Inicjały + miniatury + ręcznej roboty kalendarze = wspólny mianownik, bo to wszystko nam tak bliskie 🙂 Pomelo także uwielbiamy (niedługo opiszemy jak bardzo;) Uwielbiam Wasz polot i fantazję :)!
Czy ja mogę skopiować komentarz szanownej koleżanki „Martuś” : „uwielbiam wasz polot i fantazję”. Lepiej bym tego nie napisała! Wymiatacie kobiety i tyle! ;D
Pomelo chyba bardziej podoba się mojemu Jankowi, ale jeszcze jest trochę na niego za mały! Ignasia niestety nie rusza 😉 a książeczka ze skrawkami foli super pomysł! Plasterki i rzeźba afrykańska wygrywają :)))
Piękne te Wasze miniatury. Mam pytanie, czy do akcji można przyłączyć się jednorazowo?
No nie, to dłuższa znajomość :)))
Nie skusisz się na podróż od teraz do ostatniego grudniowego wpisu? 😉
Rozumiem 🙂 Bardzo bym chciała, ale niestety nie uda się. Z przyjemnością pośledzę Wasze wpisy 🙂