Lato pajęczyn… Ale co się dziwić ponadstuletniemu domowi, nagrzanemu od słońca, którego drewniane żebra studzą się dopiero w wieczornym chłodzie? Wypada uszanować kaprysy staruszka – i tajemnicze trzaski, i wędrówkę trocin za deskami. I zaplątane drogi koncertujących świerszczy na poddaszu. Lato skwapliwie i niestrudzenie powracających pająków, z planami budowy w pajęczych głowach, konstruktorów stabilności, propagatorów stałego adresu zamieszkania. Latam z miotłą jak czarownica, naruszam to ich terytorium, bezczelnie ingeruję, a one swoje. Rano droga wolna, wieczorem dom utkany dokładnie w tym samym miejscu. Przed nocą przetrącę sieci, a te nawet w ciemności nie próżnują – cały ganek na rano opleciony… Ręce opadają 🙂
Milo bardzo przeżywa sprawę pajęczyn, ale okiem przyrodnika i filozofa. Obserwuje, podziwia, przypuszcza i wnioskuje z prawdziwym zacięciem naukowca. W ten oto sposób pająki zainspirowały nas do przestrzennej gry w ogrodzie. W życiu bym nie przypuszczała, że z kłębkiem nici i sznurkiem napuszczam dziecko na taką zabawę! Odjazd!
Mamo, mamo, jestem pająkiem! Nie, Królową Pająków! Niech tylko przylecą jakieś tłuste muchy… 🙂
Nasze dzieci to chyba mentalne bliźniaki 😉
http://emilowowarsztatowo.blogspot.com/2010/09/babie-lato.html
Emil lubi też podłączać do nici prąd:
http://emilowowarsztatowo.blogspot.com/2012/09/babie-lato-pod-napieciem.html
Pozdrawiam letnio-babowo 🙂
No faktycznie! Te same przygody 🙂 U nas jeszcze w planach polowanie na muchy 🙂 pozdrowienia!