Milo nie lubi szlaczków. Nie przepada za „kopciuszkową robotą”, czyli nadmierną dokładnością. Naturalnie wychodzi poza linię i nie przejmuje się tym. Ja też nie. Raczej ucieka przed zadaniami typu połącz kropki, pokoloruj według obrazka obok, pociągnij linią po kreskach, uzupełnij, i tak dalej. Woli po swojemu. Woli rysować i malować co jej w duszy gra 🙂
Gdy zobaczyłam Królestwo zwierząt, byłam niemal pewna, że córka machnie ręką na tę książkę i wzruszy ramionami, a może nawet na mnie się obrazi, że proponuję jej coś takiego! Jakie było moje zdziwienie i zaskoczenie, gdy okazało się, że książka wpadła jej w oko, zawładnęła jej wyobraźnią, sprawiła, że Milo praktycznie nie wypuszczała jej z ręki. To była miłość od pierwszego wejrzenia. No dobrze, był tu haczyk. A właściwie dwa. Po pierwsze zwierzęta! Po drugie możliwość bawienia się razem – wspólnego kolorowania. To był strzał w dziesiątkę. Dużo ostatnio się u nas wydarzyło i to w poważnej tonacji… Pomocą w kojeniu nerwów matki (a po trosze wyciszaniu emocji wszystkich domowników) stała się kontemplacyjna książka do kolorowania.
Teraz odbywamy z Milo nasze barwne podróże, małe i duże. Razem – bo to ma dla mojej córki wielkie znaczenie! Z przyjemnością towarzyszę jej w tej przygodzie, gdy wydobywamy z plątaniny linii i kształtów ukryte rośliny i zwierzęta. Piękny, misterny potencjał otwartości i swobodnej ekspresji. Pełna magii zachęta do rozwijania pasji do przyrody. Na wzór autorki – zanurzonej w świecie natury gdzieś w Walii…, „wśród ogrodów, łąk i wszelkich stworzeń”.
Każdy może stworzyć swoje królestwo zwierząt 🙂
Milo w swym zachwycie nad Królestwem zabiera książkę ze sobą (np. do szkoły) i zaprasza przyjaciół do wspólnego kolorowania.
Królestwo zwierząt
autorka: Millie Marotta
Wydawnictwo Arkady
Zapraszam na blogi innych uczestniczek projektu 🙂
Piękna książka i miłe zaskoczenie 🙂 Też mam ją na oku.
Tak btw ostatnio poczytałam sobie właśnie na temat rysowania i kolorowania u dzieci, jak to widzą psychologowie itd. Wyszło mi na to, że lepiej dać dziecku spokój i dać mu się cieszyć obcowaniem z własną sztuką, uczyć kolorów, ich połączeń i estetyki. Kolorowanie gotowych obrazków powinno być zarezerwowane dla nieco starszych dzieci, które już się wyżyły trochę artystycznie, sporo się nauczyły i kolorując się odstresowują. Czyli dokładnie kropka w kropkę u mądrych głów, było napisane to, co wyczytałam sobie tutaj u ciebie 🙂
Czyli u nas jak zwykle intuicyjnie poszło 😉
Pozdrawiamy!!
U Emila baaaardzo – tak samo 😉
To piękne że znalazłyście ogniwo wiążące w tym trudnym czasie. Muszę pomyśleć nad czymś podobnym dla nas …
Trzymka!
Iza! 🙂 <3
Piękna książka. Dużo wewnętrznego spokoju życzę.
Dziękuję. Bardzo teraz potrzebuję 🙂
Ale mi się tak książka podoba:) Młoda nie bardzo kolorująca jeszcze jest ale sama bym się pobawiła:)
Pewnie, rozumiem Cię, sama się wciągnęłam 😉
Z zachwytem patrzę na te cudne książki do kolorowania, ale Tymek choć od czasu do czasu coś sam chętnie pokoloruje, to są to raczej rzadkie zrywy. Myślałam sobie, że ta kolorowanka byłaby raczej prezentem dla mnie 🙂 Ale przeczytałam twój wpis i tak sobie myślę, że może i moje dziecko mnie zaskoczy?:) Pozdrawiamy
Nigdy nie wiadomo, ja rzeczywiście byłam zaskoczona 😉 Pozdrowienia!!
Kocham tę książkę! Po prostu uwielbiam 🙂
http://kawa-zcukrem.blogspot.com/