Gdy rano już wszyscy wyplątali się z piżam, pojawił się temat akwarium. Dzisiejsza zabawa jednak jest kolejnym przykładem na to, jak pierwotny „plan” elastycznie poddaje się weryfikacjom, potrzebom chwili, impulsom. Jestem przekonana, że należy im ulegać! Pudełko tekturowe na wnętrze i farby do malowania głębin wodnych przygotowane. My – zwarte i gotowe 🙂 Wtem błysk w oku Milo i nagły odwrót. Nowa propozycja: syrenki! Już chciałam delikatnie zaprotestować, że przecież… ale w porę się zamknęłam. Podążam… podążam, daję się uwieść. Może to moja mała przewodniczka ma mnie dokądś zaprowadzić, nie ja ją. Nigdy nie wiadomo.
Milo narysowała syrenki-czarodziejki. Zarysowany kredkami papier posłużył do wycięcia kształtów ryb. Mamo, ale się mienią wszystkimi kolorami!Uśmiech nie schodził z jej twarzy, gdy nasza podwodna kraina powoli zaczęła się zaludniać (o rany, to naprawdę nie jest odpowiednie słowo!). Przyleciała tablica korkowa oraz przyjemne dla oka guziki, które natychmiast stały się włosami rybich koleżanek. Długimi, krótkimi, kręconymi – dokoła owłosione ryby pływały parami i ławicą.
Wymyślanym historiom nie było końca. Zabawa, śmiech, improwizacja. Cieszę się, że skręciłyśmy w tę niespodziewaną ścieżkę. Wypłynęłyśmy w morze. A pudełko na akwarium poczeka na inną okazję. Na swój czas 🙂
Na to stworzenie spadło wiele nieszczęść 🙁
To smutna ryba uwięziona w klatce i zaczarowana w kamień. Nie może płynąć z koleżankami. I mieszka w domu bez drzwi…