W któryś gorący dzień sierpnia Milo połączyła farbowanie, przelewanie i stemplowanie w serię kolorowych eksperymentów. Zaczęło się od moczenia nóg, a skończyło na pieluszce tetrowej. Hm.
Barwienie bibułą wody w miskach sprawiło jej dużo radości. Wyciśnięte farfocle i resztki bibuły zgromadziła na dnie konewki. Jeszcze nie wiedziała, że za chwilę się przydadzą.
Znany wszystkim fanom eksperymentów z kolorem etap pozyskania ciemnej brei… Wieszczy zbliżający się koniec zabawy.
Chińska bibuła na cały dzień zabarwiła ręce Milo amarantem 🙂
Pomysł się rozwinął. Robimy odciskanki z mokrych resztek bibuły. Akurat pieluszek tetrowych u nas dostatek, jedna trafiła więc na warsztat. Malarstwo inne niż zwykle.
Sporo fajnej zabawy bez scenariusza, leniwej jak upalny dzień i żar z nieba, niewymuszonej, bardzo improwizowanej… Wciąż uwielbiam to oczekiwanie dokąd dziecko da się prowadzić swojej wyobraźni 🙂
Pachniało miętą…
Po wyschnięciu „tkanina” zawisła na oknie, dając pod światło ciekawe efekty kolorystyczne. Na pytanie co zrobimy z tą zdobioną pieluchą, Milo odpowiedziała, że będzie to kwiatowa łąka dla jej zwierząt, na której zbudują nowe miasto.
Wyobraźnia nie zatrzymuje się w jednym miejscu!
Dość intrygujący pomysł na zabawę 🙂 Uwielbiam zapach mięty!!!!
🙂
Pachnie nam jeszcze bazylia 🙂
Trąciłyście czułą strunę;) Trzeba by zwykłe matczyne zmagania z plamami na tkaninach odczytywać na nowo przez pryzmat Waszej domowej sztuki:) Mnie córka zaskoczyła totalnie, jak w rozlanym soku na blacie dostrzegła kształt serca… Pozdrawiam ciepło – łączcie się z Waszą wyobraźnią!
uważność w codzienności i wyobraźnia w detalach 🙂 Nela, pięknie napisałaś. Uściski!