Dziwne styropianowe formy, które na nieszczęście mają zdolność rozrywania się i ścierania na kulki, pył, puch, śnieg, drobny mak, białe ziarno, mannę z nieba, oferują – prócz gwarantowanej frustracji matki – niesamowitą zabawę w konstruowanie. Przy małych białych konstruktorach-mistrzach styropianu Bob budowniczy to jest pikuś 🙂
Weszłam do pokoju zawołać Milo na obiad. Już w progu zamurowało mnie! Zamek? Skąd tu się wziął zamek? Krużganki, blanki, bramy wjazdowe… W centrum budowli moje dziecko pochylone nad drobnicą. Zrobiłam dwa kroki i moim oczom ukazał się miniaturowy świat: ławeczka, pieniek, bukiecik, szczeniaczek, torcik… Na wielkim dziedzińcu w kolorowe kwiaty odbywał się pikniczek. Niesamowite stopniowanie skali. Zaangażowanie. Emocje. Ciekawość. Milo grała paznokciami na pianinie, które dało się zamknąć w dłoni. Nie słyszała jak kilka razy zawołałam… Zresztą – jedzenie w takiej chwili – co się będę czepiać 🙂 Wycofałam się na kuchenne pozycje. W takiej magicznej chwili postanowiłam zrezygnować z oblężenia.
Woow! Świetny pomysł. A jaka piękna tajemnicza księżniczka.
W imieniu księżniczki – dzięki 🙂 Tym razem nie maczałam palców w tej zabawie. tylko obserwowałam. i sprzątałam 😉