Połączenie sztuki i kuchni może być niezłym przeżyciem! Gdy mignęły mi w internetach malujące pędzle-miotełki zrobione ze spaghetti, wiedziałam, że musimy tego spróbować 🙂
Teren przygotowany. Gotujemy makaron. Trochę wyszedł nam za bardzo al dente, ale nic to, w końcu to eksperyment. Makarony spaghetti do połowy zanurzamy w gotującej się wodzie, druga połowa wiechcia pozostaje surowa i po wyjęciu wiążemy ją recepturką. Do dzieła!
Nie muszę pisać jaka to fantastyczna technika. Nosi znamiona pełnej swobody i ekspresji twórczej nie ograniczoną określonym zastosowaniem. I dobrze, bo można odkrywać samemu w procesie twórczym zaskakujące zastosowania pędzla spaghetti. Milo najpierw ostrożnie starała się wyczuć narzędzie, trochę sprawdzała jego potencjał, aż w końcu rzuciła się w wir!
Uderzanie, chlastanie, smarowanie, ciągnięcie, stukanie, kręcenie esów-floresów i ósemek. Po drodze doświadczanie efektów zarówno graficznych, jak i czysto malarskich.
Gęsto! Zabawy z fakturą 🙂
Narzędzie powoli się wykańcza. Miotełka gubi włosie…
Gdy Milo dochodzi do znanego wszystkim eksperymentatorom z kolorem etapu brązowej brei, która wieszczy rychły koniec zabawy, odkrywa jeszcze, że fajnie się rysuje suchym makaronem w mazi, która jest dobrym podłożem do wydrapywania obrazków zanim farba zaschnie na amen.
Koniecznie wypróbujcie. To bardzo radosne malarskie przeżycie 🙂