Przy okazji mojej wystawy Ziemia, ziemia w Miejscu Projektów Zachęty w Warszawie odbyły się dziś warsztaty rodzinne Opowieści z lasu w ruchomych rzeźbach przekazane. Zdjęć nie żałowałam, bo dzieci i rodzice wspaniale wykorzystali inspiracje płynące z przyrody. Stworzone prace były piękne i zaskakujące, techniczne i użyteczne, ozdobne lub szamańskie… Kamienie, patyki i nieprzewidziane ścieżki wyobraźni! Do tego świeciło słońce. Byłam szczęśliwa. I dzielę się z Wami 🙂
Tag: land art
Miniaturka z wakacji
Nagle dopadła mnie melancholia! Przecież trzymałam się ulic pełnych światła, brzegów skąpanych w słońcu, jasnej polany, a i tak zostałam złapana. Patrzyłam w niebo, twarze ludzi i linie papilarne liści – nie w żadne zakamarki, nie pod nogi. Na nic. Przecież oddychałam głęboko, chciało mi się tańczyć, a tu taki cios! Od kilku dni czuję się porwana i uwięziona. Przetrzymywana, bez widoków na przyszłość. To już takie czarnowidztwo, taki listopad, bez szans na przesmyk światła i lśnienie w długim tunelu na końcu drogi. Taka cela z małym oknem o wymiarach pięści, pod ścianą w kucki, tępy wzrok, i nic się nie chce… Ale to będzie w listopadzie, grudniu, koniec świata, a na razie jestem wyprowadzana. Wolno mi jeszcze obejrzeć się za siebie, popatrzeć na lato, na ten ostatni błysk, ostatni raz…
No dobrze, może trochę przesadzam:) Sierpień był taki dla mnie dobry. Rozświetlony, przejrzysty, intensywny w smaku. Pełen córki… Po prostu szkoda mi żegnać się z latem. Jutro już przedszkole, praca, komunikacja miejska i tak dalej. Wspominamy więc lato jeszcze przez moment, zamykając je w małych obrazkach. Tuż przed wyjazdem Milo zebrała rośliny z ogrodu i ułożyła je w miniaturowe kompozycje. Przykryte szybką, oprawione w drewniane ramki i powieszone w naturalnym otoczeniu przypominały wakacje, niczym ołtarzyk ku czci lata, ku pamięci pięknych chwil…
Szyszki hipiski
Sącząc w cieniu cytrynową lemoniadę, zapoznałyśmy grupę wesołych hipisek. My pod parasolem, z palcami stóp nurkującymi w wodzie, a one bezczelnie, prosto w słońce… Całe w kwiatach, ozdobach, biżuterii hand-made, szeleszczące takie, opalone, na wiór spalone, meksykańskie wzory i kolory… Śmieją się, rozmawiają i wyciągają bębny! I na tych bębenkach aż do południa hipisowskie rytmy, Janis Joplin normalnie, Woodstock jakiś, rozmarzyłyśmy się z nimi, odleciałyśmy, aż rozgrzane powietrze przecięło nagłe bicie dzwonu! Dwunasta. Samo południe. Czar prysł. Pójdziemy popływać 🙂
Tkanina z przyrody
Pierwsze zajęcia z cyklu warsztatów artystycznych inspirowanych sztuką ziemi Sztuka Przyroda Przygoda za nami. Zadanie: tkanina z przyrody. Z założenia efemeryczna, zmieniająca się, przemijająca. Rozmowa? O tym czym jest sztuka ziemi, czy można tkać z liści, co to są krosna, osnowa, wątek… Fascynująca jest prostota i dostępność materiałów, a kontemplacyjny charakter zajęcia chyba udzielił się wszystkim uczestniczkom. Naprawdę, dawno nie było tak cichych warsztatów 🙂 Jak dziewczynki-tkaczki złapały już rytm pracy, zaczęły śpiewać pieśni. Nie mam pewności czy te przedszkolne, znane z lekcji rytmiki czy te autorskie, improwizowane. Pewne było to, że właśnie siedziałyśmy w wielkiej jurcie, schowane przed deszczem. Przez chwilę zrobiło się magicznie, prawie powiało stepem… 🙂 Moc wspólnoty, moc kobiet, mówię Wam!