Las Bambarambabum

dzika-jablon-651

Co tam kosztowna kostka edukacyjna i hałasujące fiszerprajsy! Łapmy tekturę, słomki do picia, druciki kreatywne i… rozwojowa zabawka gotowa! Zarówno dwulatek jak i czterolatek wyciągnie z niej wiele dobrego. Gwarantowany rozwój małej motoryki. Uczta kolorów. Żadnych migoczących światełek. Zero męczących dźwięków, które przestymulują dziecko po 3 minutach. Bateria nie siada. Funkcje się nie kończą. Po prostu tekturowe pudło! Wyobraźnia wita i zaprasza…

Nakłuwamy pudło (np. długopisem) – starszaki same sobie poradzą! Szykujemy różności do kreatywnej zabawy. Można skonstruować dziwną architekturę nowoczesną, która wciąż się przeobraża, albo stworzyć Las Bambarambabum pełen pnączy i tajemniczych przejść, w którym zabawki odbywają podróż życia. Dla maluchów sprawdzą się nawlekanki z makaronów rurek i dużych korali (np. drewnianych) i – sprawdziłam – wciskanie słomek i drucików do środka. Wówczas powstaje prawdziwa puszka Pandory, pudło-niespodzianka, do którego koniecznie trzeba zajrzeć. Nie wydawajcie na cuda, zróbcie sobie sami cudo 🙂

dzika-jablon-651a

dzika-jablon-651b

dzika-jablon-651c

dzika-jablon-651d

dzika-jablon-651e

dzika-jablon-651g

dzika-jablon-651h

dzika-jablon-651i

Rzeka w mieście

dzikajablon589

Że jest rzeka w mieście to wiem. Ale takiej rzeki, jaką spotkaliśmy pewnej wrześniowej niedzieli, nie znałam. Że się trzeba przebić przez kłębowisko estakad, przedrzeć przez gęste krzaczory, i to tylko znajomą, wydeptaną ścieżką, którą zna niewielu, albo ją jedynie przewodnik zna, co wieki temu podróżował tą trasą na wagary… Więc ktoś tu miał wycieczkę sentymentalną, a niektórzy, niczego się nie spodziewając, aż gęby rozdziawili, jak wyszli ze splątanej, mrocznej gęstwiny i ujrzeli! Biały drobny piasek i ani żywej duszy. Po co jechać nad morze?! Rozmarzyłam się. Dziecko tarzało się i turlało z radości.

Co tam, że krajobraz industrialny po drugiej stronie, i biało-czerwony komin dumnie sterczy jak kij wbity w mrowisko i wrzuca nam do widoku zupełnie inną estetykę 🙂 Lubię to. I wiatr. I słońce. I cisza od miasta – w środku miasta. Pożegnaliśmy lato lasem z patyków, w którym zgubiły drogę do domu kolorowe zwierzęta. Milo już kiedyś dyrygowała falą w wakacyjnym performensie, ale tamta rzeczka to dzidziuś według jej określenia. Tą większą też można porządzić (na brzegu), pokrzyczeć na nią, a nawet jej nawrzucać. Piaskiem i kamieniami 🙂

dzikajablon589a

dzikajablon589b

dzikajablon589c

dzikajablon589h

dzikajablon589e

dzikajablon589f

dzikajablon589g

dzikajablon589i

dzikajablon589j

Najbardziej magiczny dla mojej córki był fakt, że stąpamy po miejscu, które normalnie jest zalane przez większą część roku. Musiała to sobie jakoś poukładać – nie idziemy pod wodą… Woda też się nie rozstąpiła jak Morze Czerwone… Przyjęła do wiadomości, że woda cofnęła się, ale zaraz wróci na swoje miejsce 🙂 Bardzo możliwe, że na obecną chwilę teren jest już niedostępny. Łacha zniknęła jak podwodne królestwo. A Dzika Jabłoń tam była i zapamięta…

dzikajablon589l

dzikajablon589m

dzikajablon589n

dzikajablon589o

dzikajablon589d