W kwietniowych Przygodach z książką goszczą u nas dwie niesamowite książki: Wróg oraz Wielka historia małej kreski. Obie zilustrował Serge Bloch, któremu od jakiegoś czasu przyglądam się z wielką ciekawością. Dzięki wydawnictwu Zakamarki mamy szansę w Polsce poznać bardzo ciekawego artystę, którego projektowe i twórcze motto mogłoby brzmieć „Mniej znaczy więcej”. Dawno nie widziałam tak niepozornych, skromnych wizualnie, skupionych książek, a zarazem tak mocnych i wbijających się w pamięć.
Zarówno Wróg, jak i Wielka historia małej kreski mają wyrazistą, klarowną fabułę, o początku wprowadzającym czytelnika natychmiast w środek konkretnej sytuacji. „Jest wojna. Widać jakieś pustkowie. Na pustkowiu – dwie dziury. W dziurach – dwaj żołnierze. Są wrogami.” Tak zaczyna się książka o wojnie. I już jesteśmy na wojnie. Okopy, czekanie, strzelanie, atak, odwrót, strony, racje, rana, wygrana, przegrana. Ta druga książka zaczyna się na środku drogi: „Zobaczyłem ją podczas spaceru. Mały skrawek na skraju drogi.” Oto początek małej wędrówki i wielkiej przygody.
W wojennej opowiastce jest też miejsce na strach, zakłopotanie i bezradność. Przemyślenia żołnierza, którego poznajemy jako narratora odsłaniają głęboki bezsens wojny i – w zasadzie – łatwość jej zakończenia… Gdyby obie strony szybko się dogadały. W końcu każdy chce już być u siebie, wrócić do rodziny. Nie siedzieć w dziurze, nie moknąć w deszczu, nie stosować kamuflażu. I zdarza się nagle w tej historii niesamowity, przyprawiający o dreszcze moment, punkt zwrotny, który ukazuje całą sytuację w lustrzanym odbiciu, wynicowuje wojenną retorykę, propagandę, ideologię, którą została nakarmiona każda ze stron przez wyruszeniem na wojnę. Ta wojenna sytuacja jest osią symetrii, umownym drutem z zasiekami na pasie ziemi niczyjej, chwilą oczekiwania na ruch i zawieszeniem w czasie. Okazuje się, że wróg ma twarz. Nie wspomnę więcej o tym miejscu w książce, pozostawiając ją do samodzielnego odkrywania.
Tekstu właściwie mogłoby nie być. To jedna z tych książek, gdzie obraz mówi wszystko. Postać żołnierza, mimika twarzy i ekspresja jego gestów są tak sugestywne, że wystarczają za narrację. Fakt, że jest żołnierzem-everymanem, uniwersalizuje opowieść. To może być każdy żołnierz w jakiejkolwiek wojnie. Bez znaczenia są strony konfliktu i geografia świata. Bezsens, strach i śmierć to w tej sytuacji uniwersalne odczucia. Na początku zastanawiałam się dłuższą chwilę czy jest to książka dla dzieci. Może jednak jej moc polega właśnie na tej prostocie, którą pojmie nawet dziecko.
„Za każdym razem, kiedy zaczyna padać, myślę, że naprawdę trzeba zakończyć tę wojnę. Ale nie wiem jak to zrobić. To wiedzą inni, ci, którzy dowodzą. Jednak nic mi nie powiedzieli.”
Czy w bezkresnej samotności uda się żołnierzowi porozumieć z wrogiem?
Historia kreski też jest fascynująca. I bardzo bliska memu sercu. Opowiedziana kolorem, który świeci życiem, mocą, witalnością, energią w minimalistycznym świecie narysowanym cienką kreską. Czerwienią, która jest jakby z innego świata, odsłania rąbek tajemnicy, porusza sprawy, wpływa na bieg rzeczy i sprawia, że szybciej bije serce. Inspiruje do działania i dzielenia się. Do kochania samego siebie i bycia z drugim człowiekiem. Jest czymś dobrym i pięknym w każdym z nas.
W kolejnych odsłonach oglądamy różnorodne emanacje małego skrawka. Z czasem wypełnia coraz więcej miejsca w życiu. Rośnie w siłę, a jego wpływy są coraz bardziej widoczne.
Jako minimalistka w różnych obszarach życia oraz w sztuce, zakochałam się od razu w stylu i kresce Serge’a Blocha. Ciekawa jestem co Wy sądzicie o tak daleko posuniętej oszczędności w wyrazie ekspresji, ale przekonuje mnie i odpowiada mi maksimum przekazu uzyskane za pomocą minimum środków. Mamy do czynienia ze sztuką ilustracji wymagającą skupienia i ciszy. Liczy się w bieli kartki każdy drobiazg, każde, nawet najmniejsze, zawirowanie kreski. Ważny jest nacisk narzędzia na papier, raz delikatniejszy, słabnący, innym znów razem mocny, świadczący o większej sile ekspresji. Bardzo wyważone użycie plam koloru, czy to bladego różu i błękitu, czy żywej czerwieni, czy też kolorów ułożonych we wzory ram, wzbogaca ekspresję i znaczenia zawarte w tekście.
A propos potencjału i indywidualnego talentu, ale także kreski, przypomina mi się taka historia sprzed lat. Miałam przyjaciółkę o rzadko spotykanym talencie rysunkowym i malarskim. Nie było osoby, która pozostałaby obojętna na jej prace, ani osoby, która nie wróżyłaby jej oszałamiającej kariery. Miała podobną – lekką i niepsokojną – kreskę jak ta, którą spotkałam właśnie u Serge’a Blocha. Moja M. stanęła mi w oczach i wszystkie jej prace, które poznałam w czasie naszej wspólnej nauki w liceum plastycznym. Tak bardzo jej kibicowałam i liczyłam, że pójdzie swoją wymarzoną ścieżką. Była w stanie narysować i namalować wszystko. Świat jakby skłaniał się ku niej, a światło dało się malować i zaklinać pod pociągnięciami jej pędzla… Wybrała sport. Do dziś tego nie rozumiem i żałuję tej wielkiej małej czerwonej kreski, którą miała w rękach. Cóż, energia i talent najprawdopodobniej mogą być realizowane na różne sposoby…
„Odciąłem więc mały skrawek mojej starej kreski, mały, niepozorny skrawek… I…”
Dalej sprawdźcie sami 🙂
Wróg
tekst: Davide Cali
ilustracje: Serge Bloch
Wydawnictwo Zakamarki
oprawa: twarda
cena okładkowa 34,90
Wielka historia małej kreski
tekst i ilustracje: Serge Bloch
Wydawnictwo Zakamarki
oprawa: twarda
cena okładkowa 34,90
Zapraszam do pozostałych uczestniczek projektu.