Zabawy z córką są czasem jak układanie mandali. Poczytajcie jak to ze szkłem było…
Szkło jako materiał do zabawy to spore wyzwanie. W listopadowym odcinku Dziecka na warsztat podjęłyśmy je z Milo i nie żałowałyśmy ani przez chwilę. Moja kochana entuzjastka budowania małych światów, które mimo upływu lat wcale jej się nie nudzą, tym razem zaproponowała od razu Szklaną Krainę. A ja zaczęłam się rozglądać po domu w poszukiwaniu szklanych obiektów, które będą jednocześnie bezpieczne i odpowiednie do zabawy. Oto migawki z naszego szklanego placu budowy!
Konstrukcja? Lustro przede wszystkim. Trochę na wzór Montessoriańskich zabaw z odbiciem, kiedy ustawia się klocki i różne elementy na lustrzanej powierzchni dla dodatkowych efektów przestrzennych. Trochę dlatego, że zabawa z odbiciami i zwielokrotnionym wizerunkiem po prostu wspaniale pobudza wyobraźnię! Lubimy takie efekty specjalne. Latem, w terenie, pod gołym niebiem, bawiłyśmy się kiedyś w układanki na lustrze, a układałyśmy co akurat miałyśmy pod ręką – metalowe części i drewniane kółka. Nie bójmy się więc lustra!
Nazbierałyśmy słoików, podstawek na jajka z grubaśnego szkła z zatopionymi bąbelkami, kubeczków, kokilek, małych szklaneczek. Kieliszki do wina postawione do góry dnem, z nóżkami wycelowanymi w sufit, stworzyły fajną przestrzeń, którą Milo od razu nazwała Szklanym Lasem. Rzeczywiście, można było przechadzać się między pniami… Pojawiło się też łazienkowe lusterko, mała choinka z lampką na baterię, szklane kolorowe kółeczka w metalowych ramkach oraz delikatne guziki z plastiku co prawda, ale nadające lekkości właściwej szklanym wyrobom. Do tego kulki szklane, błyszczące serca, a nawet zwykłe, stare guziki, niekiedy szklane, z moich starych zbiorów odziedziczonych po babci Neli. Cudowny, efektowny budulec!
Powstała mapa, ścieżki, most, zatrute jezioro, dziwne miejsca i niezrozumiałe budowle. Co więcej, kraina ta kryła swoje tajemnice i zagadki. Ekipa podróżników, która wkroczyła tam na parę dni, miała parę ciężkich zadań do wykonania. Bardzo polubiłam nastrój tej naszej szklanej mapy w trójwymiarze. Światło padało z ukosa, z oddalonego nieco okna, przefiltrowane przez zdobioną fakturę największego kielicha, przebijało się przez barwne serca, kładło na powierzchni lustra, aby powędrować jeszcze głębiej…
Przez tę chwilę wspólnej zabawy czułam się jak w baśni albo we śnie. Cieszę się, że wyrwałam się z objęć codzienności, porzuciłam obowiązki i powinności… Nasza szklana pogoda była bardzo piękna. Lustro się nie stłukło na szczęście. Szkło po skończonej zabawie grzecznie powędrowało do nudnych szafek i zastygło w nich, czekając na jakąś odświętną okazję 🙂
Zapraszam do odwiedzenia pozostałych uczestniczek projektu!