Rozświetlamy i rozjaśniamy mroki choroby, przesiadując w domu i… tworząc. Milo wymyśliła działania na transparentnym podłożu i naklejanki, które, po powieszeniu w oknie, będą łapać promienie słońca 🙂
Podrzuciłam jej więc coś przezroczystego – kilka koszulek z segregatora – oraz kolorową cienką bibułę, krepinę i kawałki folii samoprzylepnej (transparentnej rzecz jasna – dla odpowiedniego efektu). Usunęłam się w cień, ale nie udało mi się długo utrzymać na pozycji, bo dosięgła mnie tęcza kolorów w rączkach Milo! Trzy różne kolaże, wyklejane z różnych materiałów, dały magiczne efekty… Dwie abstrakcje oraz pejzaż z karmnikiem dla ptaków. Widok z okna nabrał nowych barw. I tak goniłyśmy światło aż do zachodu słońca, ostatniego zapatrzenia, pożegnania dnia, i… powitania żółto-pomarańczowych kul światła – pierwszych latarni w parku 🙂
Zdrowia!
a matce cierpliwości
u nas 4 tydzień leci chorobowy.
Oby do wiosny
O, dzięki! Kasia, stawiasz mnie na nogi 🙂
No to oby do wiosny.
Bardzo dobry wpis. Podoba mi się ten blog. Będę często odwiedzał 😀
Pozdrawiam
Norbert – Portal Dzieciaki z klasą.
Cieszę się i serdecznie zapraszam 🙂