Zimowy wieczór światła! Spontaniczna wycieczka do Łazienek ostatniego dnia lutego. Tak spontaniczna, że spóźniliśmy się trochę i ominęła nas wielka atrakcja Parku Łazienkowskiego zaplanowana na ten wieczór – spacer z lampionem, który można było nabyć przy wejściu. Spacerowaliśmy więc bez lampionu. I tak było zjawiskowo! Jedna tylko sprawa popsuła nastroje – Milo nie miała lampionu i nie była w stanie tego przeżyć bez emocji. Przez cały czas towarzyszyło nam zawodzenie i lament…
Podobno przybyło tego wieczoru 12 tysięcy ludzi. Trzy wycieczki z przewodnikami wyruszyły trzema trasami, a każda z lampionami w innym kolorze. Efektem były trzy kolorowe węże ze światła wędrujące w ciemnościach. Nie dołączyliśmy do żadnej z grup, bo już było za późno, opracowaliśmy własną trasę. Hitem było nowy Pawilon Chiński, a każdy zabytek z czasów króla Stasia wyglądał magicznie w kolorowych iluminacjach. Nawet drzewa zyskały niezwykłą świetlną oprawę, co je zupełnie odrealniło na kilka godzin. Dawno temu, kiedy byłam przewodnikiem po Warszawie, Łazienki były częścią wycieczki dla oprowadzanych przeze mnie zagranicznych wycieczek. Nigdy jednak nie byłam tam w nocy 🙂 Gra świateł na wodzie, liczne odbicia, aleje spacerowe ozdobione postaciami z epoki zbudowanymi ze lampek, kolorowe latarnie. Koncert pod gołym niebem, tysiące amatorów światła fotografujących to samo… A nad głowami, w czarnej pajęczynie gałęzi zawisł tajemniczy księżyc. Bajka! Co z tego, skoro dziecko nie miało lampionu!
Matka postanowiła dziecku wieczór uratować i namierzyła wolontariuszy rozdających mapy (do nawigacji po ciemku na niewiele się zdały). Dobre dusze odstąpiły jeden lampion i to w specjalnym kolorze, bo używanym tylko przez nich. Biały lampion powędrował prosto do rąk Milo, szczęście dodało jej skrzydeł, a wokół nas wędrowały czerwone, fioletowe i niebieskie światła…
Pięknie! Przeczytałam o tej akcji dzień po i żal mi się zrobiło…Twój opis mi zrekompensował nieobecność 🙂
Dużo światła dziewczyny!
Dzięki! Uściski! Następna taka impreza chyba w sierpniu.