W czasie świąt za oknem panował śnieg, deszcz, czasem grad, ogólnie mokro, zimno i niezbyt przytulnie. Chyba z sentymentu, a może i z przekory, Milo przywołała jedną z ulubionych zabaw sensorycznych (latem!). Zamrożonki, czyli lodowe skarby.
Zimą skrobaliśmy całą rodziną dzielnie i wytrwale gips, w którym ukrył się szkielet dinozaura, a wiosną… Milo wydobywała zahibernowane w lodzie klocki lego. Lód jest oczywiście pretekstem, bo zamrozić można wszystko – przerabialiśmy już to co akurat pod ręką lub późnojesienne plony zebrane z drzew i krzewów.
Młodszym dzieciakom proponuję dodatkowo kubek ciepłej wody i zabawę w zmianę temperatury, która w tym zestawieniu dzieje się bezpośrednio na ich oczach. Nie trzeba więc czekać długo na efekty, i o to chodzi! Można przy tym podrapać lód pędzelkiem, a zamrożone elementy niemal same się uwalniają z lodu. Stukanie, walenie widelcem, dłutem, młotkiem to już domena doświadczeń starszych, silniejszych i bardziej wytrwałych dzieci. Takich, które są gotowe fizycznie „popracować” nad tajemniczą bryłą lodu, obserwując przy tym powolną przemianę ciała stałego w ciecz. Sensorycznie, naukowo, zabawowo, ruchowo. Nie wiem jak Wasze dzieciaki, ale Milo lubi zabawy z lodem w różnych postaciach. Zabawa banalna, a angażuje nie tylko wyobraźnię!
One thought on “Zamrożonki”