Dziś nietypowo. Zazwyczaj twórczo i konstruktywnie. A ja tu proszę o destrukcji. Popsuję trochę nastroje 🙂 Czasem bowiem nadchodzi dzień niszczenia i zamętu. Odzywają się w córce destruktywne impulsy i ze swoją niewinną, słodką miną oznajmia: Chcę coś zniszczyć!
Nie wiem jak Wy, drodzy Rodzice, reagujecie w podobnych przypadkach, ale ja jestem za tym, aby pozwolić dziecku podążyć za impulsem, tyle że w sposób kontrolowany i nie krzywdzący innych. Więc w duchu się śmieję (bo mnie to rozśmiesza), ale kiwam głową z empatią, że Hm, rozumiem… i kombinuję, jak to zorganizować 🙂
Tego dnia ciuchy poszły na warsztat. Stare i za małe, skitrane w szafie. Milo z lubością zabrała się za cięcie, darcie, szarpanie, mazanie, rozrywanie! Przyjemność sprawiał jej dźwięk trzeszczących szwów i rozpadającego się materiału. Gdy wycięła dziurę na łokciu, była wniebowzięta 🙂 Posapując, z językiem na brodzie, przejęciem na twarzy i niecodziennym błyskiem w oku, „pracowała” przez prawie godzinę, ćwicząc oczywiście chwyt, precyzję i koncentrację 🙂 Co chwila wybuchała śmiechem, a już zupełnie odleciała przy ubieraniu zabawek w zniszczone ubrania!
Powyższe zdjęcie jest dla mnie idealną ilustracją współistnienia tak różnych impulsów w człowieku. Różowe skrzydła wróżki oraz stworki-potworki gotowe na „wredną” psotę to nic innego jak symbol dwoistości dziecięcych potrzeb, naturalny mariaż pragnień konstruktywnych i destruktywnych. Dziecko też niech wie, że może być i takie i takie w swej naturze. Nie tylko „dobrze ułożone”. Dobrze jest czasem dać ujście temu mniej popularnemu impulsowi. Tak dla równowagi 🙂
Oczywiście ze tak!
Nie ma co się rozpisywać-to naturalne i potrzebne a do tego wzorem Picassa bardzo konstruktywne 🙂
Emil „mieli” co się da, w dziale pasmanterii najchętniej wycina nożyczkami dziury w rajstopach 🙂
Pozdrawiamy!
Podoba mi się! Od razu przypomina mi się też Lotta z ulicy Awanturników, która tak pięknie sweter w złości pocięła 🙂