Ostatnimi dniami ręce Milo szukają okazji albo do wspinania (wysoko!) i przygód na placu zabaw, albo kontemplowania kolorowej masy. Tak więc plastelina, ciastolina i masy domowej roboty królują w jesienne wieczory, dając ujście wyobraźni, przerabiając emocje zebrane w ciągu dnia. Pamiętam, że jako mała dziewczynka też spędzałam godziny na lepieniu, i choć jedzenia w domu nie brakowało, obsesyjnie kleciłam z plasteliny kosze pełne warzyw i owoców, półki zastawione jedzeniem i urodzinowe torty 🙂 Potem latami się kurzyły te moje fantazje za szybą babcinego kredensu. Nie tak dawno dostałam od Milo małe mieszkanko z plasteliny, teraz zaś motywem przewodnim są ludzie (patrz portret rodzinny: tata, córka i mama) oraz zwierzęta. Dzielę się więc dzisiaj spontaniczną rzeźbiarską twórczością, zupełnie zwyczajnie. A, o dziwo, zabawa nadzwyczajna, za każdym razem od nowa!
piękne twory 🙂
Wszystko fajnie, tylko gdzie to magazynować 😉 ?
Normalnie „Plastusie” 😉
Nasz rodzina Plastusiów to mój ulubiony zestaw 🙂