1.
Popatrzyła w przelocie na groby za płotem, z niechęcią. I przylgnęła do mnie – Nigdy nie oddam Twoich kości na cmentarz! Nigdy! Okryję je kocykiem i będę trzymać w moim pokoju i się Tobą opiekować…
2.
Lata rozpięte pomiędzy Wybacz mi a wybaczam.
Słowa wyszeptane dziecku wiele lat temu, niezrozumiałe…
I przeszywające poczucie bycia gotową na pojednanie po 30 latach,
nawet jeśli ten drugi odszedł w tańcu śmierci dawno temu.
Pusty kształt się wypełnia, odległość maleje, policzki nabierają rumieńców.
Zaduszki nad przepaścią. Stałam się lżejsza. Wolna od.
Źródło: Bucultureshock.com
3.
Takie były plany. Oczekiwania i pomysły.
Porozmawiamy lekko o śmierci. Wyjmę książkę o gęsi i tulipanie.
Podskoczymy na Powązki, takie piękny teraz cmentarz, cały w złotej łunie…
Zapalimy znicze na nieodwiedzonych grobach, pospacerujemy,
Tylko do tych malutkich grobów nie pójdziemy, żeby nie trzeba było szukać słów.
Jeszcze nie wszystkie słowa znalezione, nie tak gładko o tej śmierci.
No chodźcie, taki zapach teraz w całym mieście, raz w roku.
Nie poszli. Wybrali życie. Zamiast wosku zapach domowego ogniska,
czekoladę w kostkach po równo, i uściski po równo.
I Kung fu Panda obejrzeli na małym ekranie. Razem.
Ważny, jednak niezwykle ciężki to temat … Śmierć. My wraz z dziećmi, choć Kinia już podrośnięta przecież, wciąż raczej o tej energii życia dyskutować wolimy … Należy cieszyć się póki trwa … Życie 🙂 Pięknie napisałaś – zwłaszcza zakończenie ujęło za ♥ Wzruszyłam się …
Zdecydowanie o życiu, życiu 🙂 U nas też tak wychodzi, czasem tylko jakieś pytanie zakłuje, ale staram się nie rozpłynąć ani nie pomijać tematu, tylko odpowiedzieć zwyczajnie, jak umiem, i jak dziecko potrafi to przyjąć. Marta <3
My też wybraliśmy siebie, ogień na kominku i gorące kakao… – a te rozmowy wracaja do nas w najbardziej zaskakujących chwilach, przez cąły rok…
To pięknie i ciepło 🙂
Tak, ten wpis jest też trochę o tym, że nie ma tak naprawdę jedengo specjalnego dnia na takie rozmowy, tylko, jak piszesz, zdarzają się one naturalnie, w różnych odsłonach i kontekstach. A gdy chcialam tak trochę „tematycznie”, to nie wyszło hihi…
Ten motyw z kocykiem i opiekowaniem się – też usłyszałam…
Trudno mi słuchać takich wyznań – prób oswojenia rozpaczy, nawet tylko tej wyobrażonej a tak samo bolesnej i opanować własne emocje gdy wyobraźnia podszeptuje złe scenariusze…
Trudny temat i żadna książka tego nie „ogarnie”.
My poszliśmy na Powązki, ale dla Emila było to radosne spotkanie z koleżankami i spacer pełen „przygód” [ zapalanie zniczy, czytanie starodawnych epitafiów, zaglądanie w ciemne krypty, podziwianie nagrobków ]. Sama z dzieciństwa pamiętam i mile wspominam wieczorne wyprawy z mamą na cmentarz – zapalanie świeczek na zapomnianych grobach, wpatrywanie się w płomyki, maczanie palców w parafinie, zapach zniczy i łunę światła – wtedy to była czysta magia…
Pamiętam, Iza, jak o tym kocyku napisałaś kiedyś, zamurowało mnie, jak podobnie dzieci ubierają w obraz swoje lęki i sowje na nie rozwiązania 😉 Akurat przechodziliśmy obok cmentarza na spacerze w piękny, słoneczny, sierpniowy dzień… Gula w gardle… Rozumiem Cię.
Powązki i spotkanie Emila z koleżankami to brzmi ekstra. Ja trochę właśnie na taką przygodę liczyłam, palce w parafinie!! zapalanie zniczy!! łuna nad cmentarzem – też lubiłam i nadal lubię. Lecz film okazał się świetny, a wieczór radosny, i dobrze 🙂 Uściski.
Zgadzam się z Martą – bardzo dobrze ujęłaś ten proces w słowa… nie lubię rozmów o śmierci a z dziećmi to już szczególnie. Póki co sama tematu nie poruszam, tylko Zosia czasami ma taki dzień, przytula się i zadaje pytania albo mówi, że nie chcę żeby mnie nie było gdy ona będzie bardzo duża, nie nazywa tego śmiercią, ale o niej mówi, brry… dlatego zdecydowanie bardziej odpowiada mi gdy dzieci pytają – Mamo kiedy będzie Halloween? od pytań typu: – Kiedy będzie święto zmarłych? A dlaczego są groby? A czy te malutkie to dzieci? My tego wieczora biegaliśmy krzycząc „trick or treat” a później spędziliśmy czas z przyjaciółmi, a o tych którzy odeszli w tańcu, każdy pomyślał na swój sposób. Ja miałam sen.
Prawdę mówiąc, w ogóle nie poruszam, chyba że córka ma swoje ważne pytania o życie, śmierć, pierwszych ludzi czy powstanie kosmosu… Trochę chciałam się po magię wybrać i wspomnienia, ale tego wieczoru byłam w zdecydowanej mniejszości 🙂 Fajny ten wasz wieczór 🙂
Pozdrowienia!
Pięknie napisane…ja tymczasem w oczekiwaniu aż me dziecię podrośnie i zacznie drążyć temat wolę czytać i rozmawiać o śmierci z dawką humoru tak jak tu http://www.czarnaowca.pl/literatura_dla_dzieci/mala_ksiazka_o_smierci,p1841741210
Polecam! Cieszmy się życiem! 🙂
O, dzięki. Opcja z humorem w temacie – bardzo praktyczna i potrzebna. Pozdrowienia 🙂
Moja córka nie zna cmentarza… Tak wyszło.
Nie ciągnie mnie, nie ciągnę jej…
Kości po mnie nie zostaną. Nie chcę!
I nie chcę żadnych odwiedzin po.
A kiedyś miałam randkę na cmentarzu – serio 😉
Co prawda nie randkowałam na cmentarzu, ale zdarzało się, że jako nastolatki zbieraliśmy się tam 😉 a i jeszcze przygód się szukało (skarbów, tajemniczych przejść) z latarką, zaglądając do wnętrz krypt hihi. Pozdrowienia.
Pomiędzy kośćmi, kocykami, a „celebracją życia”
(jak sama to ujęłaś w komentarzu na moim blogu)
umieściłaś coś jeszcze – wybaczenie.
Smutne, ale ja chyba jeszcze mam to przed sobą….
Byliśmy na Powązkach z dziećmi. Wieczorem. Dostaliśmy mnóstwo trudnych pytań. Potrzeba było wyjątkowego wyczucia, ale atmosfera tego miejsca w tym dniu nie napawała mnie lękiem i miałam wrażenie, że dzieci czują podobnie. Choć podejrzewam, że tę wyprawę dość dobrze zapamiętają.
Do dziś pamiętam oszałamiający zapach świec, zniczy, iglastych wieńców oraz łunę nad cmentarzem 🙂