W trakcie spaceru, który miał trwać godzinę, a stał się wielogodzinną wycieczką, Milo przeobraziła się w detektywa-przyrodnika. Droga zawiodła nas do rezerwatu, co stało się świetną okazją do zadania kilku nowych pytań.
- Co to jest rezerwat przyrody?
- Po co jest tworzony?
- Jak zachowywać się w rezerwacie?
- Jak możemy chronić przyrodę?
Wędrowaliśmy bez planu, czasem jednak wstępując na krótkie ścieżki przyrodnicze. Milo bardzo chciała spotkać sarnę albo chociaż dzika! Po drodze mijaliśmy dziesiątki żuków gnojarzy – przykuwały jej uwagę na dłużej, gdy wędrowały utytłane w odchodach lub, przewrócone na grzbiet, machały bezradnie odnóżami, co Milo interpretowała jako wołanie o pomoc. Stawiała je na nogi i szła dalej.
Jakie zadania miał detektyw?
1. Tropienie zwierząt i ptaków. Oto co udało się wytropić:
- wiewiórka
- żuk gnojowy
- ropucha
- bocian (już poza rezerwatem, na terenie przylegającej do niego wsi)
- jastrząb (albo inny poważny drapieżnik)
- ważki, kleszcze, motyle
- Obserwacja terenu:
- leśne wzgórza ukształtowane przez lodowiec
- przepiękne lasy mieszane
- dolina strumienia i jego źródliska
- Tropienie chronionych gatunków roślin.
- Podziwianie bogactwa flory Puszczy Knyszyńskiej.
- Ćwiczenie równowagi na powalonych pniach.
- Zbieranie żołędzi oraz kamieni na pamiątkę.
Jednym z najbardziej urokliwych miejsc napotkanych na trasie było śródleśne źródlisko, do którego zapraszała lekko zmurszała strzałka i słabo wydeptana ścieżka. Przeczytaliśmy na tablicy opisującej to miejsce, że jest ono wodopojem odwiedzanym przez liczne zwierzęta, stąd łatwo jest tu rano spotkać jelenia, sarnę i dzika. Na te słowa Milo spytała z nadzieją w głosie czy rano jeszcze nie minęło. Była niepocieszona, że nie zetknęliśmy się z nikim większym od wiewiórki. Wpadła na pomysł, żeby w ogrodzie stworzyć mini-rezerwat i zaprosić tam małe zwierzęta w celu „obserwowania życia”. W kolejnym odcinku dam znać co z tego wynikło…
Przy okazji opowiadaliśmy dziecku o magii Podlasia – krzyżach przydrożnych, zdobionych chatach drewnianych, bocianich gniazdach, kolorowych pasiekach, małych wsiach zagubionych w sercu lasu, mieniących się kolorami łąkach, krętych drogach leśnych pełnych korzeni i kamieni, oddalonych od miejskiego zgiełku… Dla mnie to wycieczka pełna emocji i wspomnień moich dawnych wędrówek po puszczy… Mam to moje Podlasie zapisane w skórze i w zapachach właściwych określonej porze roku. A moje dziecko… widzę, że już je pokochało 🙂
Wpis powstał w ramach projektu przyrodniczego Przyroda pod lupą. Jeśli chcecie poznać jeszcze więcej pomysłów na zabawy przyrodnicze, sprawdźcie co słychać u innych uczestniczek projektu.
Cudne widoki! I ta chata! Jeśli chodzi o wodopój zwierząt. Mamy kilkanaście sztuk bydła i teraz chodzą na innym pastwisku , gdzie właśnie wodę mają z takiego wodopoju. Zawsze świeże dzików i saren widać.
O, my też wypatrywałyśmy śladów zwierząt, skoro już sam jeleń przed Milo się nie ukazał 😉
Cudowne, jakże nam bliskie sercu i duszy klimaty…Tylko region Polski zupełnie po drugiej stronie.To nic – i tak się spotykamy 🙂
Pięknie powiedziane! Ostatnie zdanie <3
Bardzo przyjemna i pożyteczna wycieczka. Też kochamy spacery i podglądanie przyrody. Pozdrawiam!
<3 Sycimy się przyrodą, bo w mieście potem brakuje 😉 Pozdrawiamy wakacyjnie!