Ścieżka Równowagi

dzikajablon511

Równowaga. Jestem spod znaku wagi. Ważę, odmierzam, szukam balansu, złotego środka… Bywa, że treścią mojego życia staje się dążenie do równowagi w ważnej relacji czy też – paradoksalnie – w codziennych drobnostkach. Utrzymanie się na powierzchni, bez potknięć, bez upadków, balansowanie na krawędzi… Niekiedy zbyt często ważę sądy, opinie i grzechy innych, albo zbyt emocjonalnie mierzę się z ciężarem świata. Moje ramiona znają przeciążenie i przygnębienie, ale też uskrzydlającą lekkość radości z niespodziewanego spotkania i poczucie właściwego bycia w sobie, kiedy uda się oswoić lęk. Są jeszcze te szczególne momenty przywracające odpowiednie proporcje – poznawanie córki 🙂

Chciałabym móc doświadczać świata jak na początku. Żeby zawsze miał ostry smak jak za pierwszym razem, w dzieciństwie. Kiedy nie ma miejsca na znużenie, nawykowe reakcje i zamknięte oczy. Z wypiekami na twarzy, z sercem na dłoni, z motylami w brzuchu, z płaczem płynnie przechodzącym w śmiech! Dziecięce podążanie za impulsami, intensywne czucie, ekspresyjne wyrażanie, bycie sobą tu i teraz… oto moje podążanie ścieżką równowagi…

Nasza Ścieżka Równowagi powstała w rajskim ogrodzie i w nim przyszło Milo ćwiczyć i bawić się dzień po dniu. Zaczęło się od rozglądania wokół – świat oferował tak wiele! Najpierw drabina. Skakanie na jednej i dwóch nogach. Chodzenie po krawędzi. Poruszanie się po szczeblach lub w pustych przestrzeniach pomiędzy. Po chwili dołączyła druga drabina, wyżej nad ziemią. Tor błyskawicznie się rozrastał…

dzikajablon511b

dzikajablon511c

Dodatkowy element przedsięwzięcia to budowanie według własnego zamysłu i kontakt z materiałem znalezionym 🙂 Szczególnie atrakcyjne okazały się deski. Wytyczyły kolejny etap trasy. Punktem startowym zaś stała się własnej roboty trampolina ze starego sita budowlanego i kamieni.

dzikajablon511d

dzikajablon512

Milo urozmaiciła i nieco skomplikowała ścieżkę, dodając kolorowe skrzynki z plastiku (na tyle jednak wytrzymałe, że uniosły wybryki dokazującej czterolatki). Do skakania, omijania, zeskakiwania. Na mecie czekała stara miednica 🙂 Tor się jednak rozwidlił i gdzieś po drodze odbiła w bok dróżka z kamieni, prowadząca donikąd…

dzikajablon512b

dzikajablon512c

dzikajablon513

dzikajablon513e

Ostatnim wyczynem (taty) i większym wyzwaniem (dla córki) były deski równoważne do balansowania. Tor się nie nudził przez wiele dni, a Milo z radością powracała do zabawy, nawet nie zdając sobie sprawy, że intensywnie ćwiczy zmysł równowagi i poprawia swoją koordynację ruchową.

Więcej o funkcjonowaniu i rozwijaniu tego zmysłu (także w teorii) można poczytać na blogu Projekt: Człowiek w ramach pierwszej odsłony cotygodniowych postów poświęconych zmysłom. Więcej zabaw wspierających rozwijanie równowagi w ramach Zmysłowych Piątków – na blogach uczestniczek projektu. Zapraszam na maraton 🙂

dzikajablon513f

Polowanie na muchy

dzikajablon509

Niech Was nie zwiodą długowłose splątane fryzury. To nie rodzina podstarzałych hipisów. To nie księżniczki szykujące się na bal. To muchy przeznaczone na cele konsumpcyjne.

Lecz w trakcie przygotowań, gdy zyskały więzi rodzinne, ludzkie imiona (tata Jurek, ciocia Jonta, siostra Windy, siostra Natalia), modny fryz, zrobiło się ich szkoda, żeby tak na zatracenie szły. Milo zmieniła decyzję, a tym samym bieg wydarzeń. To będą muchy pomagalskie! Będą pomagać pająkowi tkać pajęczynę! Ambitne te muchy. Po paru chwilach sprawdziłam czy towarzystwo rzeczywiście pracuje, ale chęci się rozeszły po kościach. Muchy leniwie zawisły w sieci, mrużąc oczy od słońca, zajęte plotkowaniem. Duch pracy uleciał do nieba 🙂 Pająk nie nadchodził, lato trwało jeszcze przez chwilę w najprzyjemniejszej postaci nicnierobienia …

Skład: tektura, mazaki, kredki, żabki do bielizny, sieci z włóczki.

dzikajablon509b

dzikajablon509c

dzikajablon509d

dzikajablon509e

dzikajablon510

dzikajablon510b

dzikajablon510c

Pajęczyn czar

dzikajablon501

Lato pajęczyn… Ale co się dziwić ponadstuletniemu domowi, nagrzanemu od słońca, którego drewniane żebra studzą się dopiero w wieczornym chłodzie? Wypada uszanować kaprysy staruszka –  i tajemnicze trzaski, i wędrówkę trocin za deskami. I zaplątane drogi koncertujących świerszczy na poddaszu. Lato skwapliwie i niestrudzenie powracających pająków, z planami budowy w pajęczych głowach, konstruktorów stabilności, propagatorów stałego adresu zamieszkania. Latam z miotłą jak czarownica, naruszam to ich terytorium, bezczelnie ingeruję, a one swoje. Rano droga wolna, wieczorem dom utkany dokładnie w tym samym miejscu. Przed nocą przetrącę sieci, a te nawet w ciemności nie próżnują – cały ganek na rano opleciony… Ręce opadają 🙂

Milo bardzo przeżywa sprawę pajęczyn, ale okiem przyrodnika i filozofa. Obserwuje, podziwia, przypuszcza i wnioskuje z prawdziwym zacięciem naukowca. W ten oto sposób pająki zainspirowały nas do przestrzennej gry w ogrodzie. W życiu bym nie przypuszczała, że z kłębkiem nici i sznurkiem napuszczam dziecko na taką zabawę! Odjazd!

Mamo, mamo, jestem pająkiem! Nie, Królową Pająków! Niech tylko przylecą jakieś tłuste muchy… 🙂

dzikajablon502

dzikajablon503b

dzikajablon504b

dzikajablon505

dzikajablon506b

dzikajablon506c

dzikajablon507

dzikajablon507b

dzikajablon508

Budujemy nowy dom

dzikajablon497 copy

Zabrzmiało poważnie, ale nie chodzi oczywiście o hawirę czy hacjendę, tylko zwykły letni domek. Poproszę daczę. Dom na jeden sezon i to najlepiej w porze suchej. Niech zamieszka w nim wiatr, niebo, liście i owoce, np. pękate kiście winogron… Niech znajdzie się w nim czas i miejsce na spokojną poobiednią kawę czy herbatę z przyjaciółmi…

Ogród pełen wrażeń, pełen inspiracji. Tym razem obowiązuje naprawdę minimum: chusty, szale, sznurki, żabki do bielizny. I zaczynamy tradycyjnie od wygrodzenia przestrzeni. Dzieci lubią mieć sprawę terytorium postawioną jasno – moje znaczy moje! Budowanie zaś to jedna z podstawowych potrzeb każdego człowieka. Milo mówi, że szkoda czasu na gadanie. Robota pali się w rękach… Jest zwiewnie, tajemniczo i bardzo owocowo 🙂 Odpoczynek w tej rajskiej przestrzeni oferuje cały bukiet smaków lata na wyciągnięcie ręki. Namiętnie próbujemy tę intensywność zapamiętać, unieść na powierzchni skóry, zamknąć pod powiekami… Niech ciepło i światło mieszka w nas przez cały rok!

dzikajablon498

dzikajablon498b

dzikajablon499

dzikajablon499b

dzikajablon499c

dzikajablon499d

dzikajablon499e

dzikajablon500 copy

dzikajablon500b

Było sobie ziarno

dzikajablon487

Był sobie ogród, w którym zabrakło trawy. Czarna ziemia była smutnym widokiem w środku lata. Kiedy w ogrodzie zjawiła się Dziewczynka, postanowiła uczynić go pięknym. A gdy zaciekawiona trzymała w dłoni pojedyncze ziarenko trawy, Tata opowiedział jej o tym jak zbudzić je do życia – zasadzone i otoczone opieką urośnie i pewnego dnia stanie się sprężystym, soczystozielonym źdźbłem trawy. Poprosiła więc Tatę o pomoc. Grabili, siali trawę i podlewali. Dziewczynka włożyła w tę pracę całe swoje serce. Była bardzo szczęśliwa. Aż któregoś ranka, wybiegła w kaloszach z domu prosto do ogrodu i oniemiała! Natura przygotowała jej wspaniałą niespodziankę – wybujała trawa, ustrojona w diamentowe krople rosy, mieniła się w porannym słońcu 🙂

Tego dnia posadziliśmy jeszcze dwa drzewka. Wieczorem, zasypiając z nosem wtulonym w moje ramię, Dziewczynka wyszeptała: Mamo, miałam takie marzenie, żeby zasadzić małe drzewko i ono się spełniło…

dzikajablon488

dzikajablon489

dzikajablon490

dzikajablon491

dzikajablon492

dzikajablon493

dzikajablon494

dzikajablon495

dzikajablon496

Niebiańska plaża

dzikajablon480

Mokro i chłodno. Trochę mniej kolorowo. Pochmurno. Ale nie poddajemy się. Dzisiejsze trzy godziny na plaży utwierdziły nas w przekonaniu, że deszczowy dzień też się nadaje do zabawy i doświadczania zmysłami świata w nieco zmienionej odsłonie. A skoro mamy piątek i o zmysłach mowa, ogłaszamy udział w blogowej zabawie Zmysłowe Piątki zainicjowanej przez autorkę bloga Projekt: Człowiek. Początek w przyszły piątek. A z każdym kolejnym – autorki kilku blogów przedstawią zabawy wspierające rozwój poszczególnych zmysłów według następującego harmonogramu:

30/08 równowaga
6/09 dotyk
13/09 propriocepcja – czucie swojego ciała
20/09 słuch
27/09 węch
4/10 smak
11/10 wzrok

Zapraszamy! Bądźcie z nami nie tylko w piątki 🙂

zmysly

Tymczasem nad rzeką Milo doświadczała świata na bogato. Oprócz piachu i wody do zabawy przydała się też plastikowa butelka. Oto co może się zdarzyć na mokrej plaży:

  • dyrygowanie falą
  • podziwianie kaczek
  • ganianie kaczek
  • słuchanie szumu wody pod mostem
  • bieganie wzdłuż linii wody
  • chodzenie po wodzie (z wiadomym skutkiem)
  • szukanie skarbów
  • robienie wycieku z rzeki
  • szykowanie obiadu dla krasnoludów
  • zbieranie kamieni do butelki
  • puszczanie łódki z korków na wodę
  • i łapanie jej z powrotem, bo jednak szkoda, żeby popłynęła w siną dal 🙂

dzikajablon479

dzikajablon481

dzikajablon482

dzikajablon483

dzikajablon484

dzikajablon485

dzikajablon486

Zbiory i potwory

dzikajablon474

Płyniemy na fali zainteresowania liczbami i liczeniem. Przydomowa matematyka 🙂 Dziś w osobliwym połączeniu – zabawa plastyczno-matematyczna z elementami story telling. Miałam dość istotną rolę do odegrania w naszym kredowym performensie – byłam od rysowania zębów. Reszta – na głowie Milo. Radziła sobie tak dobrze we wszystkich trzech odsłonach akcji, że aż skakała z radości. Dosłownie 🙂

Zestaw stary jak świat. Kreda i chodnik. Kolorowa to już wypas. Zaczęło się od próby kredy, która wypadła pozytywnie i satysfakcjonująco. Gdy pojawił się autoportret, wiedziałyśmy, że mamy już bohaterkę. Przemyciłam pojęcie zbioru, zachęcając do zapełniania pustych kółek i elips kolejnymi fragmentami opowieści. W jednym ze zbiorów pojawiło się osiem pierścieni, po które Dziewczynka M. miała wyruszyć, gdyż zostały skradzione przez potwora. Milo liczyła pierścionki i potworne zęby jak szpikulce, przyprawiała gęby, mordy i łapy podłym kreaturom, piszczała ze śmiechu, podskakiwała, wykrzykiwała przygody Dziewczynki… Mała bohaterka ścigała złodziei, to znów uciekała przed nimi, a było czego się bać, bo stwory miały po cztery, osiem, dziesięć, a nawet dwanaście zębów! Historia toczyła się zbiorem… aż wieczorem deszcz popadał i… spłynęła w niepamięć. Niemal, bo w ostatniej chwili uratowała ją Mama Dziewczynki i schowała tutaj 🙂

dzikajablon472

dzikajablon473

dzikajablon475

dzikajablon476

dzikajablon477

dzikajablon478

Ogród matematyki

dzikajablon468

Dziś postawiłyśmy stopę na dziewiczej ziemi – w ogrodzie matematyki. Liczenie co prawda nie jest Milo obce, przestrzeń ogrodu tym bardziej! Ale to osobliwe połączenie stało się prawdziwym odkryciem dnia 🙂

Ogród matematyki kusi bliskim kontaktem z naturą, więc zabawa z liczbami angażuje nie tylko umysł, ale i zmysły! Wciąga niepostrzeżenie w świat przyrody i – zanim się obejrzysz – zbierasz szyszki na rudym dywanie utkanym z igieł pod świerkiem, zrywasz kształtne gałązki tui i lekko zgniłe jabłka zanim sfermentują w kompostowniku, dzielisz patyki na czworo, smakujesz z grymasem niedojrzałe winogrona, obracasz nakrętki od butelek dziesięć razy w dłoniach, sprawdzasz linie papilarne na liściach babki lancetowatej… Po chwili odprawiasz tajemnicze matematyczne rytuały. Mamroczesz pod nosem do dziesięciu, albo wykrzykujesz liczby głośno, z przepony, pod niebo, aż bociany rozklekoczą echem nad głową, a śmiech pofrunie nad starą gruszę, by schronić się w cieniu liści…

Ale od początku i po kolei:

  • wycinamy kolorowe kartony o dowolnym kształcie
  • ozdabiamy każdy cyfrą
  • układamy gdzieś na łonie natury wiadomo w jakiej kolejności
  • zbieramy różne rzeczy z otoczenia, aż poszczególne kolekcje umożliwią stworzenie zbiorów o liczbach odpowiadających tym na kartonikach
  • liczymy i przeliczamy obiekty, dopasowując ilość znalezionych obiektów do liczby na obrazku

Właściwie każdy etap jest świetną zabawą. Polecam połączenie przyrody z matematyką – wielka frajda dla dziecka 🙂 A gdy powieje wiatr (albo część obiektów przeminie z wiatrem w ciągu nocy) – można uzupełnić brakujące elementy. Zabawa trwa. Show must go on!

dzikajablon460

dzikajablon461

dzikajablon462

dzikajablon463

dzikajablon464

dzikajablon465

dzikajablon466

dzikajablon467

dzikajablon469

dzikajablon470

dzikajablon471

Styrozamek

dzikajablon455 copy

Dziwne styropianowe formy, które na nieszczęście mają zdolność rozrywania się i ścierania na kulki, pył, puch, śnieg, drobny mak, białe ziarno, mannę z nieba, oferują – prócz gwarantowanej frustracji matki – niesamowitą zabawę w konstruowanie. Przy małych białych konstruktorach-mistrzach styropianu Bob budowniczy to jest pikuś 🙂

Weszłam do pokoju zawołać Milo na obiad. Już w progu zamurowało mnie! Zamek? Skąd tu się wziął zamek? Krużganki, blanki, bramy wjazdowe… W centrum budowli moje dziecko pochylone nad drobnicą. Zrobiłam dwa kroki i moim oczom ukazał się miniaturowy świat: ławeczka, pieniek, bukiecik, szczeniaczek, torcik… Na wielkim dziedzińcu w kolorowe kwiaty odbywał się pikniczek. Niesamowite stopniowanie skali. Zaangażowanie. Emocje. Ciekawość. Milo grała paznokciami na pianinie, które dało się zamknąć w dłoni. Nie słyszała jak kilka razy zawołałam… Zresztą – jedzenie w takiej chwili – co się będę czepiać 🙂 Wycofałam się na kuchenne pozycje. W takiej magicznej chwili postanowiłam zrezygnować z oblężenia.

dzikajablon456 copy

dzikajablon457

dzikajablon458

dzikajablon459

Loka zaklęta w węża

dzikajablon448
Tektura idzie w parze z wyobraźnią. Są takie dni, kiedy postanawiam posprzątać kartonowe opakowania walające się w domowych przestrzeniach drugiej kategorii i… nagle z pomocą przychodzi dziecko. Zabrania wyrzucać. Rzuca pomysł. Mnóstwo pomysłów. Wymyśla nową postać i opowiada historię… Bierzemy się do pracy. Do zabawy!

Nie pamiętam co było na początku: nazwa czy kształt. Loka. Loka… wąż. Widziałyśmy węża z tektury w zasobach wizualnych Teatru Małego Widza i zachciało nam się zrobić takiego ruchomego, z kilkuczłonowym ciałem, a części jego mocowane na guzikach. Więc tektura poszła w ruch, wycięte prostokąty z zaokrąglonymi rogami wypełniły małe obrazki, w większości abstrakcyjne wzory i mazy. Jeden przedstawiał dziewczynę, być może Lokę właśnie. Kolejny etap to nakłucie tekturek, zszycie po dwie sztuki mocną nitką na brzegach i przymocowanie guzików (poszukiwanie ich w czeluściach ponadstuletniego domu to jeszcze odrębna historia, prawdziwa wyprawa, a piszę to ja – wielka fanka guzików). Pracy z wężem niedużo, ale pole do popisu dla dziecięcej wyobraźni ogromne!

  • Ruchomy gad – wykorzystanie ruchomości struktury
  • Wąż-girlanda – zabawa w ozdabianie ścian (brr!)
  • Ciało węża jako środek transportu – wagony zasiedziały kurczaki, kucyki i wesoła ferajna o wielkich oczach (nie wiem dokąd pojechali!)
  • Wężowa joga i akrobacje pod sufitem – ulubiony set 🙂

Przeniosłyśmy się z zabawą do ogrodu – historia węża zyskała wówczas bardziej adekwatny kontekst. Zasłuchałam się w baśniowy wątek improwizowany przez Milo na żywo… Loka zaklęta w węża to w rzeczywistości dziewczyna, która została zaczarowana za swą ciekawość. W dzień jest wężem. Noc zaś przywraca dziewczynie jej dawną postać. Smutna to opowieść. Nie dowiedziałam się bowiem jak można zdjąć czar. A mina węża nietęga, nieprzyjazna. Na ostatnim zdjęciu dziewczyna-gad zwija się w kłębek i szykuje do snu… aż do momentu przemiany. Normalnie mam dreszcze 🙂

dzikajablon445

dzikajablon446

dzikajablon447

dzikajablon447b

dzikajablon449

dzikajablon450

dzikajablon451

dzikajablon452

dzikajablon452b

dzikajablon453

dzikajablon454