Dziś druga odsłona międzyblogowego projektu edukacyjnego Dziecko na warsztat, który rozpoczął się na blogu Projekt Londyn 2014 we wrześniu. W tym miesiącu prezentujemy warsztat naukowo-eksperymentalny. Moja dziecko samo wybrało temat – astronomia! Wspólnie zaplanowałyśmy przygodę z zamiarem poznania wszechświata, Układu Słonecznego, rakiet kosmicznych i nowych wspaniałych światów. Właściwie z poważnymi naukami mam obecnie niewiele do czynienia, a za najbardziej fascynujący eksperyment uważam życie we wszystkich jego przejawach. Do tego większość moich działań nieuchronnie zmierza zawsze w stronę sztuki, więc nasz warsztat naukowy został zdominowany przez plastykę 🙂 Postanowiłam, że wiedza naukowa zyska plastyczną oprawę, a najmocniejszy akcent położymy na dobrą zabawę, która zagwarantuje przyswojenie nowej wiedzy na wesoło. Do jej utrwalania bardzo przydała nam się całkiem sensowna książka Cudowny świat kosmosu z serii Disney uczy (wyd. AMEET, 2013). W przystępny dla przedszkolaka i przyjazny sposób (bohaterowie disneyowscy przedstawiają planety) uporządkowała nasze poczynania. Zapraszam na Kosmiczny lot!
Ziemia w ruchu
Model Słońce-Ziemia-Księżyc pozwala zobrazować ruch naszej planety wokół słońca oraz księżyca wokół Ziemi. Przygotowanie pomocy dydaktycznej zakłada aktywny udział dziecka i składa się z dwóch etapów. Na początek wspaniała zabawa plastyczno-sensoryczna, która jest niesamowitym doświadczeniem samym w sobie. Najbardziej będą zadowolone z niego małe rączki, a oczy nacieszą się widokiem mieszających się kolorów. Po odrysowaniu na brystolu trzech kół o zróżnicowanej wielkości wycinamy je i pokrywamy różnymi kolorami. Podpowiem, że nie lada atrakcji przydadzą farby w dużych butelkach, świetne do wyciskania i polewania farby na papier – czyli dodatkowe ćwiczenie dla dłoni dziecka. Ponadto szansa na pokazanie barw zimnych i ciepłych – wybieramy żółć, pomarańcz i czerwień dla gorącego słońca, a paletę chłodnych błękitów i zieleni czy biel rezerwujemy dla Ziemi i księżyca. Gdy nasza kolorystyczna „pizza” na każdym kółku jest gotowa, zakrywamy je szczelnie cienką folią transparentną (ja wykorzystałam przecięte torebki śniadaniowe), którą można przykleić taśmą do podłoża, aby koła się nie ruszały podczas doświadczenia. To jest ten moment, gdy doświadczają ręce – bardzo przyjemne jest to rozmazywanie, rozciapywanie, rozsmarowywanie farb! W niebrudzący sposób 🙂 Zrywamy folię i odstawiamy ciała niebieskie do wyschnięcia.
Zanim przejdziemy do prezentacji naukowej, na chwilę inicjatywę przejmuje rodzic. Z tektury wycinamy dwa podłużne prostokąty przypominające paski – do umocowania Ziemi, słońca i księżyca. Różnią się długością prawie o połowę. Pomalowałam je na czarno i połączyłam z naszymi ciałami niebieskimi za pomocą małych wkrętów z podkładkami i plasterków korka od wina. Gotowy model powinien umożliwić także prezentację zaćmienia, więc upewnijmy się, że księżyc swobodnie się mieści między Ziemią a słońcem 😉 Proste i fajne działanie do wytłumaczenia odkrycia Kopernika.
Materiały: tektura, brystol, farby, taśma klejąca, cienka folia (torebki śniadaniowe), 3 wkręty z podkładkami, śrubokręt, 3 plasterki korka
Słownictwo i pojęcia: ruch Ziemi wokół słońca i księżyca wokół ziemi, zaćmienie słońca, planeta, noc i dzień, barwy ciepłe i chłodne, wielkości: mały / duży / średni, kształt okrągły / kula
Wiek: od 4 lat
Słowa w przestrzeń
Z tektury wycięłyśmy rakiety. Prosty, niemal ikoniczny kształt, bez żadnych konstrukcyjnych bajerów. Całość pocięta na dwie lub trzy części (pod kątem wyrazów dwu- i trzysylabowych). Na ozdobionych według gustu pojazdach napisałam proste sylaby składające się na słowa związane z kosmosem. Córka najbardziej była skłonna pracować z rakietami-wyrazami stworzonymi przez siebie, moimi zaś wzgardziła na pewien czas. Potem nastąpiła jej ulubiona część – nie zestawianie sylab w słowa napisane na kartonikach dla podpowiedzi, lecz wymyślanie nowych, nieistniejących w żadnym języku słów. Bardzo ją ten kosmiczny język bawił, a ja dokonywałam lingwistycznych akrobacji, odczytując jej pomysły 🙂 Prosta układanka, rozmowy o podróżowaniu w kosmosie oraz ćwiczenia z sylabami w jednym.
Materiały: tektura, kredki, nożyczki
Słownictwo i pojęcia: słowa związane z tematyką kosmosu (planeta, woda, rakieta) czy nazwy planet (Wenus), sposoby podróżowania w przestrzeni kosmicznej, pojazdy kosmiczne
Wiek: 4-6 lat
Doświadczanie grawitacji
Ta część składała się głównie z maminych opowieści i kilku drobnych działań dotyczących siły grawitacji. Milo zrozumiała, że to siła naszej planety pozwala nam chodzić po ziemi z „przyczepionymi” nogami i sprawia, że jak podskakujemy, to nie odlatujemy w niebo, lecz zawsze wracamy na ziemię. Porównania i demonstracje:
- Jesienią liście spadają na ziemię, a nie lecą w kosmos, i potem na spacerze możemy szurać butami w kolorowych szeleszczących dywanach.
- Wykonujemy podskoki i wyciągamy wnioski co do powrotu na ziemię.
- Robimy skłon i schylamy się, a długie włosy (kto ma!) także opadają ku ziemi.
- Sprawdzamy dokąd popłynie woda, gdy przechylimy kubek.
- Sprawdzamy jak spadają na podłogę piłki różnej wielkości.
- Sprawdzamy jak spadają rzucone z wysokości obiekty o różnej wadze (kilka rzeczy cięższych i kilka lekkich).
Wiem, że to bardzo proste „eksperymenty”, za którymi kryje się proste rozumowanie, ale cieszyłam się, że Milo wszystko sama sprawdziła, chętnie doświadczając, rozmawiając i wyciągając własne wnioski. Na tyle na ile potrafiła pojąć grawitację zobrazowaną przeze mnie w tak nieskomplikowany, wzięty z kontekstu codzienności sposób. Natomiast niecodziennie już zabrzmiało hasło „stan nieważkości”. Brak siły przyciągającej i jego skutki okazał się dla córki sporą fascynacją. Pomogła nam tutaj nasza książka o kosmosie i kilka filmów w internecie. Szczególnie mieszkańcy i pracownicy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej ze swoimi praktycznymi problemami typu jedzenie z pudełek pokarmów stałych, picie przez słomkę z zamkniętego pojemnika czy sikanie w specjalnej zasysającej toalecie na długo przyciągnęli uwagę Milo. Ot, życie w stanie nieważkości 🙂
Ale kosmos!
We wczesnej młodości byłam fanką planszówek o kosmosie i odkrywaniu planet, niestety trochę osamotnioną w swojej pasji. Często grałam w nie sama, co było – w tamtych czasach bez internetu i możliwości współczesnej grafiki w grach komputerowych – samo w sobie totalnym odjazdem wyobraźni 🙂 Naturalnie więc moja odpowiedź na sugestie córki była bardzo entuzjastyczna. Recyclingowo-plastyczna zabawa w stworzenie Układu Słonecznego okazała się doskonałym pretekstem do przyswojenia wielu informacji poprzez zabawę właśnie.
Na początek zmieniamy kawał tektury w czarną, niezmierzoną otchłań kosmosu, w której po chwili rodzą się gwiazdy (kółeczka wylatujące z dziurkacza pożerającego kartkę białego papieru oraz kolorowe sypkie brokaty – dużo!). Po wyschnięciu planszy rysujemy / odrysowujemy orbity 8 planet i przyklejamy słońce – centrum naszej galaktyki. Idea jest taka, aby pomyszkować w domu, poszperać w różnych kątach i zakamarkach, wydostać różne znajdki z głębi szuflady i skompletować rodzinę planet (tak przedstawiałam córce ideę „układu słonecznego”, obco brzmiącego pojęcia, którego dziecko nie ma z czym utożsamić; ‚rodzina’ lub ‚sąsiedzi’ brzmi już swojsko!). Wykorzystujemy niepotrzebne lub zapomniane obiekty typu nakrętki, zamknięcia, pokrywki, filcowe podkładki czy szydełkowe serwetki, etc., dając im drugie życie (idea recyclingu wcielona w życie we własnym domu), utrwalamy pojęcie koła i kształtu okrągłego oraz wielkości (wcześniej musimy obejrzeć gdzieś te różnice w wielkości planet – cztery mniejsze skaliste i cztery „gazowe olbrzymy” – i odnieść ich skalę do wielkości słońca). Wcześniejsza „lekcja” o planetach (lektura czy film na youtubie) umożliwi dziecku samodzielne usytuowanie każdej planety na właściwej orbicie. Ćwiczenie na liczenie. Utrwalanie słownictwa (nazwy planet). Ja dodatkowo w ramach przerwy dałam Milo kartki z wykropkowanymi nazwami planet do „narysowania” liter – zadanie nie bardzo jej się spodobało 😉
Gdy już wszystkie ciała niebieskie znalazły dom, w kosmiczną podróż udały się wszelkiej maści ludziki, kucyki, ulubione zwierzątka, podróżując w kasku rowerowym zaaranżowanym na statek. Każdy wybrał sobie planetę do eksplorowania, a przy okazji przypominałyśmy sobie fakty z naszej książki – pogoda, temperatura i warunki panujące na każdej z planet, odległość od słońca, księżyce. Przygodom nie było końca. Mam wrażenie, że angażując się bez reszty w zabawę, dziecko przyswoiło naprawdę sporo konkretnej wiedzy. Co więcej, polubiła książkę o kosmosie i co jakiś czas prosi mnie o wspólne czytanie i rozprawianie na temat wszechświata. Szczerze powiem, banalna praca plastyczna połączona z przygodą i kreatywną zabawą, a tyle dała nam możliwości edukacyjnych i radości! Na Jowisza wprowadziła się Pani Kwiatkowa, choć jak wiadomo nie spełnia on warunków do podtrzymania życia, ale co tam! Planszę można zawiesić na ścianie albo przekazać do zabawy.
Materiały: tektura o wymiarach co najmniej 50×50 cm, czarna farba, komplet sypkich brokatów, kartka i dziurkacz do zrobienia „gwiazd”, znalezione domowe niepotrzebne nikomu skarby w kształcie koła o zróżnicowanych wielkościach, klej CR lub wikol, kreda lub pastela do narysowania orbit (ewentualnie talerze i tace do odrysowania)
Wiek: od 4 lat
Słownictwo i pojęcia: galaktyka, wszechświat, Układ Słoneczny, planety (Merkury, Wenus, Ziemia, Mars, Jowisz, Saturn, Uran, Neptun), ciała niebieskie, słońce, księżyce, orbita, ruch planet wokół słońca, wielkości planet, warunki do życia, podróż w kosmos, lot kosmiczny, gwiazda i życie gwiazdy
Dodatkowe info: Bawiło mnie stosowanie porównań, aby wytłumaczyć czterolatce skomplikowane sprawy, np. Co to jest orbita? To taka droga planety, po której się porusza, tak jak ty chodzisz swoją drogą przez park do przedszkola i do domu, tak planety też mają swoje drogi. Albo: Ile to jest 365 dni, kiedy Ziemia obraca się jeden raz wokół słońca? To tyle ile mija u ciebie czasu do następnych urodzin. Jak ziemia znów przewędruje całą orbitę, minie 365 dni i będziesz miała urodziny, i skończysz pięć lat. Co to jest Międzynarodowa Stacja Kosmiczna? To takie duże latające mieszkanie, w którym kosmonauci z różnych krajów i kontynentów robią różne eksperymenty i obserwują kosmos. Pojęła w mig kosmiczne sprawy, z uśmiechem 🙂
Róża nie z tej ziemi
Znany wszystkim eksperyment z barwieniem białych kwiatów na inny kolor fajnie się wpasował w klimat naszego warsztatu i, powiem szczerze, nieco wypełnił lukę w warstwie eksperymentalnej przedsięwzięcia 😉 Córkę bardzo zainteresowała tajemnicza przemiana róży, która stała się bardziej zrozumiała, gdy uchyliłam rąbka tajemnicy, tłumacząc działanie podstawionego w słoiczku niebieskiego atramentu zamiast wody. Milo pokiwała głową ze zrozumieniem, że kwiat po prostu „napił się” nie tego płynu co zwykle, atrament popłynął w jego „żyłkach” od łodygi aż do płatków i spowodował przebarwienie. Proste, a efektowne. Efekciarskie!
Materiały: naczynie, biały kwiat, kolorowy atrament
Wiek: od 4 lat
Dodatkowe info: Efekt można obserwować już po kilku godzinach, ale optymalny czas to 24 godziny
Odkrywcy nowych światów
Wybaczcie, że się powtórzę, ale tu inspiracją znów była stara planszówka o takiej właśnie nazwie i wielkim potencjale dla zajętego przygodami młodego umysłu 🙂 Wczoraj plany miałam wielkie – zamienić całą łazienkę w obcą planetę, na której będziemy z Milo szukać śladów życia… Wyszło inaczej, bo inicjatywę przejęła córka i zamiast makroskali uzyskałyśmy miniaturowy świat. Było warto, bo cała zabawa była wieloetapową i wielowątkową fantastyczną przygodą. Przez wiele godzin byłam jak dziecko, bez świadomości czasu, potrzeb, obowiązków, nudnych spraw dorosłych – totalnie oddałam się zabawie. Mój umysł dorosłego przebudzał się jedynie w momentach naciskania spustu migawki w aparacie.
Głównym moim założeniem było połączyć wiedzę o kosmosie z poprzednich działań, doświadczenia sensoryczne, elementy Montessori, kreatywność (tworzenie wg otwartego scenariusza, nie odtwarzanie czy działanie wg wskazówek), eksperymentowanie w zakresie tworzenia scenerii zabawy i oczywiście maksimum dobrej zabawy. Zaczęłyśmy od scenerii właśnie, tworzenie świata od podstaw, a właściwie dwóch nieznanych, niezdobytych planet. Jedną Milo nazwała Wiruijo – została skolonizowana dość szybko przez petszopy z Polski – załogę statku kosmicznego, która wetknęła w obcą ziemię polską flagę i postawiła w tempie, którego deweloperzy mogliby pozazdrościć, osiedle Magiczne Domki wraz z kosmicznym placem zabaw. Potem to już tylko były imprezy, przyjęcia urodzinowe, a na koniec Festiwal Lampionów.
Do rzeczy! Gdy łazienka została wykluczona jako pole do eksperymentu stworzenia, zaproponowałam wanienkę plastikową, ukrywającą się w piwnicy od czasów niemowlęctwa Milo. Nie sądziłam, że wyciągnę ją z czeluści zapomnienia z innej okazji niż narodziny drugiego dziecka, a jednak! Do budowy planety potrzebny był nam specjalny piasek księżycowy. Genialna zabawa sensoryczna plus przyjemność dla dłoni (także spracowanych dłoni matki!) i nosa 🙂 Wystarczy mąka pszenna i oliwka dziecięca. Plus dużo, dużo sypkiego brokatu. Działamy na wyczucie, aż utworzy się masa przypominająca konsystencją wilgotny piasek, z którego można nawet zrobić kosmiczne błyszczące, mieniące się, absolutnie odjechane babki. Wyszło nam więc klasyczne pudełko sensoryczne – do środka powędrowały kulki szklane, korale, srebrne i złote wstążki, kryształki z rozwalonych koralików oraz liczne elementy konstrukcyjne, np. trampolina (pokrywka od słoika od kawy) i srebrne belki (korki od wina owinięte srebrną folią do pieczenia).
Masa I – Piasek księżycowy
7 miarek mąki pszennej
1-2 miarki oliwki dziecięcej
dużo kolorowego sypkiego brokatu
Druga planeta, Kurura, powstała z nieco innej materii. Na warsztat poszła masa, którą od jakiegoś czasu planowałam wypróbować – z mąki pszennej i pianki do golenia. W oddzielnym pojemniku połączyłyśmy składniki – totalny odjazd! Nadaje się już dla najmłodszych dzieciaczków, a i starsze babki się jarają 😉 Tym razem w powietrzu rozszedł się zapach mężczyzny, a nie – jak poprzednio – niemowlaka… Dodatkową frajdą było wyciskanie pianki z pojemnika pod ciśnieniem. Eksperymentowałyśmy dalej z masą i, po pierwszych wrażeniach z puszystą, śmieszną konsystencją pianki (Milo bardzo żałowała, że nie jest to bita śmietana!!!) zaczęłyśmy dążyć do bardziej stałej formy. Dodałam więcej mąki, żeby masa się zbiła, i trochę oliwy z oliwek, żeby dodać jej sprężystości. Na koniec farby akrylowej dla uzyskania koloru. Tym samym przełamany został zapach pianki do golenia 🙂 Choć masa przypominała ciastolinę, trochę ciężko nam się ją ugniatało, więc rodzic był raczej niezbędny na tym etapie.
Tak powstało drugie pudełko sensoryczne, do którego wrzuciłam foremki do ciastek, drewniany sprzęt kuchenny (łopatki, ubijak), wszystko, co robi fajne wzorki, plastikowe sztućce, patyczki do śledzia lub koreczków, a także w pojemnikach ziarna soczewicy i ziela angielskiego (można oczywiście dołożyć całe mnóstwo innych). Na tej planecie odbywały się głównie kosmiczne warsztaty kulinarne, powstawały torty urodzinowe, choć także zdobywano najeżone skały. Było też trochę transferowania nasion i sortowania kulek w pojemniku do robienia lodu. Super! Odkrywcy nowych światów szybko stali się mieszkańcami obu planet, podróżowali sprawnie między nimi, prowadząc bogate życie towarzyskie. Trochę drżałam o kuchnię, ale na szczęście obyło się bez szkód i zniszczeń 🙂
Masa II (z mąki i pianki do golenia)
mąka
pianka do golenia
oliwa z oliwek
farba akrylowa o płynnej konsystencji lub barwnik spożywczy
Święto Lampionów i pożegnalne przyjęcie przed powrotem na Ziemię
Odcisk Obcego
Bardzo przyjemna zabawa z masą solną, której przepis zna pewnie każdy. Nasze trzecie doświadczenie sensoryczne z masami w ramach październikowych warsztatów. Uformowałyśmy dwa grube placki, w których każda z nas zrobiła odcisk kończyny nieznanej istoty 🙂 Wypiekały się odciski naszych Obcych w piekarniku w temperaturze 100 stopni przez 3 godziny. Po wyschnięciu pomalowałyśmy je plakatówkami rozrobionymi oczywiście z… brokatem! Niezła pamiątka z kosmicznej podróży 🙂
Bardzo przydatne okazały się trzy fajne blogi, do których zaglądałam po inspiracje:
The Imagination Tree
Play at Home Mom
Mrs Karen’s Class
Wycieczka do Centrum Nauki Kopernik
Podobnie jak ostatnim razem uznałam, że wizyta w miejscu związanym z tematem warsztatu i emocje towarzyszące wyprawie będą świetnym dopełnieniem zrealizowanych do tej pory działań. Żadne z nas nie było jak dotąd w Centrum Nauki Kopernik, więc wrażenia były potrójnie intensywne 🙂 Muszę przyznać, że oferta jest tak szeroka i ambitna, że trzeba mierzyć siły na zamiary i bardzo racjonalnie wybierać, żeby nie odlecieć. Tak jak z dobrym muzeum – będzie się wracać wielokrotnie, bo nie można wszystkiego ogarnąć za jednym razem. Dla najmłodszych (2-6 lat) największą atrakcją może okazać się Galeria BZZZ!, będąca wielkim placem zabaw oraz centrum doświadczania i eksperymentowania w jednym. Milo aktywnie uczestniczyła w mini-warsztacie Gdzie się ukrywa powietrze? i próbowała różnych atrakcji w odwiedzanych przez nas galeriach: Korzenie cywilizacji, Świat w ruchu, Wszechświat i cząstki (wystawa czasowa, zdecydowanie najmniej porywająca) i Strefa światła. To i tak aż nadto. Odpuściliśmy sobie galerie: Człowiek i środowisko, Re: generacja, Teatr Robotyczny i Teatr Wysokich Napięć (dla starszych dzieciaków). Najbardziej szkoda mi Planetarium, ale to już przygoda na inny raz 🙂 W skrócie – bardzo warto tam się wybrać! Przy okazji, z budynku Centrum, wzdłuż całej jego rozciągłości – piękny widok na Wisłę 🙂
Kolejny warsztat – kulinarny – już 25 listopada. A tymczasem zapraszam do odkrywania pomysłów wszystkich uczestniczek projektu na ich blogach i poczytania o naszym wrześniowym warsztacie Ryby mają głos:
Jest moc!
Sponsorzy i partnerzy